Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1841

Ta strona została przepisana.

uratowaliśmy z rąk nędznika dziewicę i oddaliśmy ją w ręce narzeczonego.
— O! i to pamiętam doskonale! Nędznik ten nazywał się Loredan de Valgeneuse. Dziewica miała imię Mina, jak moja córka; młodzieniec wreszcie zwał się Justyn. Widzisz więc, żem nic nie zapomniał.
— Przypomnij sobie generale, ostatni szczegół, jeden może z najważniejszych w tej historji, a już nie będę miał do zrobienia żadnych zapytań.
— Przypominam, rzekł generał, że ją przyjął w dom i wychował jakiś nauczyciel, a z zakładu porwał ją pan de Valgeneuse. Zakład ten mieścił się w Wersalu. Czy to miałem sobie przypomnieć?
— Nie, generale, to jest fakt, historja, a ja proszę, żebyś sobie przypomniał szczegół, który stanowi sens moralny wypadku. Zechciej więc, generale, przyzwać pamięć na pomoc.
— Nie wiem o co chodzi, przyjacielu.
— Co się stało z narzeczonymi?
— Wyjechali zagranicę.
— Bardzo dobrze, wyjechali istotnie, a pieniądze na drogę i utrzymanie się za granicą dałeś ty, generale.
— Nie mówmy o tem, mój przyjacielu.
— Nie mówmy, jeżeli chcesz, generale. „Mam tylko jeden skrupuł, mówiłem ci w chwili odjazdu narzeczonych, że kiedyś dadzą się poznać rodzice panny; jeżeli ci rodzice są bogaci, możni, szlacheckiego rodu, to czy nie będą mieć co przeciw Justynowi?“ A pan odpowiedziałeś mi...
— Odpowiedziałem, przerwał żywo generał, że rodzice nie mogą mieć nic przeciw młodzieńcowi, który podjął ich dziecko opuszczone, który je wychował jak córkę własnej matki, który ocalił je najprzód przed nędzą, a potem przed hańbą.
— A ja dodałem: „A gdybyś pan był ojcem tej dziewicy?w General drgnął.
— Dokończ, rzekł.
— Gdyby więc, mówił dalej Salvator, w nieobecności twej, generale, córka twoja narażoną była na takie niebezpieczeństwa, jak narzeczona Justyna, przebaczyłbyś człowiekowi, który, zdala od ciebie, rozporządził losem twej córki?