Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1877

Ta strona została przepisana.

pinje krańcowo-rojalistowskie znane były, zażądał głosu, połowa, a raczej trzy czwarte parów, podzielających opinję szanownego para, krzyknęło jednogłośnie:
— Słuchamy! słuchamy!
Krótko streściwszy główne fazy powstania, pan de Valgeneuse śród oklasków całej sali, jął opłakiwać smutne wypadki, jakie sławiono mianem zwycięztw.
— W każdym razie, rzekł, nie wypada nam czynić zarzutu większości; wiedziona uczuciem rycerskiem, sięgającem krucjat, dopuściła ona do tej złowrogiej koalicji przeciw turkom. Zachowajmy cały swój gniew, całą naszą surowość dla tych, którzy na to zasługują, dla tych, którzy z szału czy interesu podniecają rewolucję u innych, nie mogąc podsycać jej u siebie. Nie chcę wymieniać nikogo, dodał mówca, a jednak nazwisko jednego słynnego bankiera jest w ustach wszystkich. Wiadomo z jakiej kasy czerpie rewolucja fundusze. Pytam się was tedy, panowie, choćbym zapytanie to krwią miał przepłacić, wspominając zaburzenia dni ostatnich, czyliż nie godzi się powiedzieć, że ten, co płaci wichrzycieli greckich, może również opłacać Greków paryskich?
Antyteza ta sprowadziła grzmot oklasków; nazwisko pana de Marande obiegało z ust do ust.
Nie lubiono bankiera w izbie parów; jego nagłe a niespodziewane wyniesienie na ministra skarbu nie osłabiło bynajmniej opinji, jaką miano o nim. Wszyscy więc byli uradowani, iż uległ publicznemu oskarżeniu.
Pomiędzy oklaskami było jednak nieco szeptów.
Generał Herbel przerwał młodemu parowi i z miejsca swego protestował przeciw wszystkiemu co było powiedziane, wzywając pana de Valgeneuse ażeby odwołał słowa, które miały charakter grubej zniewagi.
— Niechaj będzie zniewaga! odparł pan de Valgeneuse, skoro zniewagą wydaje się panom prawda...
— Ależ to niepodobna, odezwał się inny par, ażebyś pan na serjo oskarżał pana de Marande o opłacanie wichrzycieli z ulicy św. Dyonizego.
— To pan go wymieniłeś a nie ja, odparł pan de Valgeneuse w sposób impertynencki.
— Jezuita, szepnął generał tak głośno, ażeby być słyszanym.