Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1886

Ta strona została przepisana.

stań na tem, jeżeli nie chcesz, żeby rozmowa przybrała zwrot wcale inny.
— Jakiż to zwrot chcesz, żeby przybrała? Czy nie myślisz czasami, kuzynie, że masz dość wzrostu, żeby mnie za okno wyrzucić? Jeżeli tak jest przypadkiem, to przypatrz mi się.
I mówiąc te wyrazy, Konrad rozpostarł obie ręce, których muskuły zarysowały się na suknie jego ubrania.
Loredan cofnął się machinalnie krokiem w tył.
— Zakończmy, powiedział, czego chcesz?
— Przyszedłem zapytać jaka jest ostatnia twoja wola, przyrzekając wiernie ją wykonać.
— Z pewnością, wyrzekł Loredan, założyłeś się z kimś, że uda ci się wywieść mnie w pole.
— Nie zakładam się nigdy, ani też nie wywodzę w pole, tylko powiadam, że będziesz zabity, albowiem człowiek, z którym będziesz się bił jutro, oprócz tego, że dał już dowody, jest przytem gruntownie odważny, gdy przeciwnie, mój kuzynie, ty, patrzaj, spojrzyj w to lustro, jesteś blady a twarz twoja zroszona potem. Dodani wreszcie, że jeżeli nie padniesz trupem jutro, to znajduje się jeden jeszcze człowiek, który dokończy tego, co pan de Marande zaczął.
— Ty, zapewne? odparł Loredan, rzucając swemu kuzynowi nienawistne spojrzenie.
— Nie, odpowiedział Salvator, ja przychodzę tu tylko jako trzeci.
— O kimże więc mówisz?
— O ojcu młodej dziewczyny, którą porwałeś a którą ja ocaliłem z rąk twoich, ojcu Miny; posłuchaj mnie tedy z powagą, o tyle, o ile ja ci to poważnie mówię; i tak dość już zmarnowałem czasu. Twoja śmierć jest pewna; jeżeli nie padniesz od ciosu zadanego ręką jednego, to padniesz z ręki innych; otóż, w imię ojca twojego, który był czystym między czystymi, w imię matki, którą boleść do grobu zaprowadziła, w imię przodków twoich, których herbu żadna nie zmazała plama, w imię sprawiedliwego Boga, jeżeli masz wiarę jeszcze, powiedz, zaklinam cię, jakie są złe uczynki twoje, żebym je mógł naprawić.
— Panie, to już za wiele szaleństwa albo też zuchwalstwa! rozkazuję ci, wychodź z mego domu!
— A co do mnie, to po raz drugi zaklinam cię, nie zo-