Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1887

Ta strona została przepisana.

stawiając po za sobą ani jednego takiego postępku, coby splamił przeszłość.
— Porzućmy żarty, wychodź ztąd! powiedział pan de Valgeneuse nakazujące.
Lecz Konrad pozostał spokojny i nieporuszony.
— Po raz trzeci, mówił, zaklinam cię byś powiedział coś zrobił złego, ażebym, gdy umrzesz, mógł zmienić to na dobre.
— Wychodź, wychodź, krzyknął Loredan, przyskakując do taśmy od dzwonka i pociągając gwałtownie.
— Niechaj Bóg odpuści ci w godzinę śmierci twojej, wyrzekł uroczyście Konrad.
I wyszedł.

Koniec tomu szesnastego.