Nazajutrz Mina oddaną już była do zakładu, a na trzeci dzień narzeczeni zaczęli pierwszą lekcję.
Odtąd czas płynął jak złote marzenie. Czysta ich miłość, powstrzymywana tak długo, wybuchnęła i rozkwitła w całej siło i blasku, jak piękny kaktus w promieniach słonecznych. Widywać się codziennie, prawie o każdej godzinie, po tak długiej rozłące! rozstawać ze wspomnieniem chwili spędzonej razem i ze słodką nadzieją nowego spotkania!
Jeżeli wszystkie dnie w tygodniu jednoczyły się harmonijnie, jak sznurek białych pereł, to niedziela z rogu obfitości spuszczała na ich czoła wieńce z najwonniejszych kwiatów.
Pani van Slyper miała w okolicach Amsterdamu w bliskości ślicznej wioseczki Hulzen, domek wiejski, gdzie zabierała z sobą w niedzielę to pensjonarki, których rodzice nie zabierali do siebie.
Był to ładniutki domek, pełen owych kwiatów i ptasząt zagranicznych, w których się tak holendrzy kochają. Z okien przedstawiał się widok zachwycający falistej równiny i Zuidersee pod tchnieniem wiatru północnego; niezliczona moc bukietów dębowych wyłaniała się kołysząc konarami, co zdala, na tej niezmiernej przestrzeni, czyniło je podobnymi do wysp pływających po morzu szmaragdoweni. Na południo-ząchód po przez leciuchną mgłę ukazywało się, jakby wielki wieniec wstawiony w wazon, tysiącem barw promienne miasto Amsterdam. Na wschód Huizen, Blarikum i inne miasteczka, ocienione drzewami, kąpały się w słońcu. Na północ pagórek pełen kwiatów spuszczał się aż do jeziora Zuidersee, na którem tysiące statków rozmaitego rodzaju, rozmaitego rozmiaru, kształtów i kolorów, krzyżowało się na powierzchni cichych i gładkich wód, tak, że równina ze strony prawej wydawała się morzem, a morze z lewej zdawało się równiną.
Był to prawdziwy holenderski krajobraz, pełen słodyczy i wdzięku, wszystko tu było powiązane harmonijnie. Napróżno oko lub ucho szukałoby koloru albo dźwięku fałszywego; świat cały jakby miał swoją granicę pod widnokręgiem tego kawałka ziemi. Tu kończył się on dla naszych zakochanych. Bez wątpienia matki tylko i siostry Justyna nie dostawało do tego obrazu. Jakkolwiek Mina, była sierotą, lecz odebrała już listy od pani. Corby, sio-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1905
Ta strona została przepisana.