caliłeś mnie i Salvatora, teraz poznaję: pan jesteś generał Lebastard de Prémont.
Kończąc te słowa, rzucił się prawie w objęcia generała, który uścisnął go serdecznie, szepcząc wzruszony:
— Justynie! mój przyjacielu! drogi mój przyjacielu! mój...
Zatrzymał się, miał ochotę powiedzieć „mój synu!“
Justyn nie pojmując dlaczego, przejęty został nieokreślonem wrażeniem. Spojrzał na pana Lebastard de Prémont, ten miał pełne łez oczy.
— Mój przyjacielu, podjął, czy Salvator nigdy nie wspominał ci o ojcu Miny?
— Nie, odrzekł młodzieniec, spoglądając zdziwiony na generała.
— Czy przynajmniej, ciągnął dalej generał, powiedział ci, że ojciec jej żyje?
— Dał mi słabą nadzieję; czyżbyś go znał, generale?
— Tak, szepnął głucho generał. I cóżeś myślał sobie o ojcu, który w taki sposób opuszcza dziecię swoje?
— Myślalem, że jest nieszczęśliwy, odpowiedział prostodusznie młodzieniec.
— O! i bardzo nieszczęśliwy! powiedział pan Sarranti.
— A więc, podjął generał, nie obwiniałeś go?
— Nigdy żaden człowiek nie był godniejszym pożałowania, szepnął ze smutkiem pan Sarranti.
Nauczyciel spojrzał na korsykanina, tak, jak był spojrzał na generała. Wewnętrzny instynkt mówił mu, że jeden z tych dwóch ludzi jest ojcem Miny, ale który? Oczy jego biegały od jednego do drugiego i starały się pochwycić ukryte w piersiach uderzenia serca.
— Ojciec Miny wrócił, ciągnął dalej generał, i lada chwila może przyjść, upomnieć się o swoją córkę.
Młody człowiek zadrżał. Ostatnie słowa wydawały mu się pogróżką.
Generał pochwycił drżenie Justyna i zrozumiał tajemną trwogę jego; zamiast uspokoić, zwiększył ją jeszcze, mówiąc doń głosem, który starał się uczynić łagodnym:
— Skoro ojciec Miny upomni się o swoją córkę, to oddasz mu ją czystą... bez żalu... bez wyrzutów... nieprawdaż?
— Bez wyrzutów! tak! wyrzekł uroczyście młodzieniec. Bez żalu, oh! nie, nie! dodał wzruszony.
— Więc kochasz ją bardzo? dodał generał.
— Głęboko! odpowiedział Justyn.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1908
Ta strona została przepisana.