— Jak siostrę? zapytał ojciec Miny.
— Więcej niż siostrę! odparł nauczyciel, rumieniąc się.
— A kochając... w taki sposób, czy uważasz, że ojciec Miny nie potrzebuje rumienić się za to uczucie?
— Przysięgam! odpowiedział młodzieniec, wznosząc ręce i oczy do nieba.
— Czyli inaczej mówiąc, podjął generał, Mina godną jest męża, jakiego jej ojciec przeznacza?
Justyn zadrżał na całem ciele i nic nie odpowiedział.
Pan Sarranti spoglądał na generała błagalnie. Spojrzenie to oznaczało: „Próba jest za ciężka, dość już cierpienia biednego chłopca.“
Między wyrokiem życia a wyrokiem śmierci istnieje cała serja wzruszeń nieokreślonych, wszystko to, co żyje w nas, jest podniecone, zbolałe; dusza i ciało otrzymują jednocześnie wstrząśnienie. Tego właśnie doświadczał Justyn, gdy usłyszał słowa: „Mąż, którego jej ojciec przeznacza.“
W jednej chwili, całe jego życie od owego wieczoru, gdy znalazł małą dziewczynkę śpiącą w zbożu, aż do tego momentu, w którym usłyszał służącego, oznajmiającego, że dwóch panów z Paryża przysłanych przez Salvatora, pragnęło się z nim widzieć, całe życie stanęło mu w oczach, ziarnko po ziarnku, kropla po kropli, minuta po minucie; odczuł całą woń jego, oddychał jego powietrzem, słyszał wszystkie minione piosenki, a tu z zaczarowanego pałacu, nadziei pełnego, spadł raptem, bez przygotowań, w ciemną wątpliwości przepaść. Podniósł głowę bladą, z drżącemi usty i spoglądał na dwóch przybyłych oczami, w których malowała się trwoga najstraszliwsza.
Generał sam czuł się przejętym boleścią, jednakże zdawało mu się, że jedna jeszcze ostateczna próba nie zawadzi, i mimo znaków błagalnych pana Sarranti, mówił dalej:
— Wychowywałeś, jak rodzoną siostrę pannę Minę. Ojciec jej przez moje usta dziękuje panu i błogosławi, jak własnego syna. Przypuść pan wszelako, że skutkiem niepowodzeń, przez uroczyste zobowiązanie się względem pewnej rodziny, przyrzekł pod przysięgą rękę swej córki, to cóż pan zrobisz w takiej okoliczności? Odpowiedz tak, jakbyś odpowiadał ojcu Miny, bo on to właśnie dyktuje słowe te... Cobyś pan uczynił?
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1909
Ta strona została przepisana.