biura obyczajów; nie żeby przełożone zakładów były zawsze winne, ale dziewczątka są zawsze zakochane; to stara bajka Ewy. Przełożone, ochmistrzynie, dozorczynie, zawsze przeciwne, czuwają, jak psy około dworu, lub warty około kasy. Ale jak tu znaleźć sposób na to, by wilk nie wszedł do owczarni, kiedy sama owca otwiera drzwi wilkowi?
— Ten wypadek nie ma tu miejsca, Mina ubóstwia swojego Justyna.
— A więc to przyjaciółka urządziła interes. Dla tego też mówiłem i powtarzam: Szukajmy kobiety!
— Zaczynam przystawać do pańskiego zdania, panie Jackal, odezwał się Salvator, marszcząc czoło, jak gdyby dla zmuszenia myśli do zatrzymania się na jakimś ciemnym i podejrzanym punkcie.
— Oczywiście, mówił dalej policjant, nie wątpię o prawości naszej Miny. Pewien jestem, że przybywszy do zakładu, nie przyniosła z sobą żadnego nasienia, któreby zepsuło rośliny, jakie ją otaczały. Wychowana starannie, mogła tylko posiadać skarby dobroci i niewinności, jakie zebrała pod okiem swych przybranych krewnych. Ale za jeden niewinny kwiatek rozlewający swą czystą woń, ileż to złych roślin wydaje szkodliwe wyziewy, któremi mimo to od dzieciństwa musiało oddychać! Dziecko, które uważamy za lekkie i nieuważne, nigdy nic nie zapomina, panie Salvatorze, pamiętaj to dobrze. To co ma lat dziesięć,, widywało w teatrach Ambigu lub Gaieté niewinne czarodziejstwa: jeżeli to chłopiec, to w piętnastu latach zapragnie rycerskiej włóczni, by nią przebijać olbrzymów pilnujących i prześladujących księżniczkę jego wyboru; jeżeli dziewczyna, wyobrazi sobie, że sama jest tą księżniczką prześladowaną przez rodziców i dla połączenia się z kochankiem, z którym ją rozdzielono, użyje wszystkich sposobów, jakie jej objawił czarodziej Maugis albo nimfa Kolibri. Nasze teatry, muzea, sztychy po wystawach, magazyny, przechadzki, wszystko przyczynia się do zbudzenia w sercu dziecka mnóstwa ciekawości, które w braku ojca lub matki, zaspokoi pierwszy lepszy przychodzień. Wszystko przyczynia się do tego, by wyrodzić i utrzymać w niem tę żądzę dowiedzenia się wszystkiego i zrozumienia wszystkiego, która jest chorobą lat dziecinnych. Nieraz matka nie może wytłómaczyć córce, dlaczego na ulicy kawaler tak prędko pędził za wytwornej kibici kobietą;
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/191
Ta strona została przepisana.