Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1911

Ta strona została przepisana.

Generał widząc wchodzące to czarujące stworzenie, poczuł tak silne bicie serca, że zdawało mu się, iż zemdleje, oparł się i patrzał na młodą dziewicę wilgotnemi od szczęścia oczyma.
— Ci dwaj przyjaciele, ciągnął dalej Justyn, przynoszą ci bardzo dobrą nowinę, której spodziewać się nawet nie możesz, najlepszą, jaka być może.
— Zapewne powiedzą mi co o moim ojcu! zawołała dziewica.
Generał uczuł jak dwie łzy mu spłynęły.
— Tak, odrzekł Justyn, przynoszą wieść o twoim ojcu.
— Znaleźliście panowie mojego ojca? spytała dziewczyna, spoglądając jednocześnie na obu mężczyzn, jakby niechcąc uchronić jednej sylaby z ich odpowiedzi.
Dwaj przyjaciele nic nie mówiąc, zanadto byli wzruszeni by mogli odpowiedzieć, uczynili głową znak potwierdzający. Ta niema odpowiedź, której przyczyny nie mogła zrozumieć, boleśnie wzruszyła Minę, to też głosem smutnym zawołała:
— Mój ojciec żyje jeszcze, nieprawdaż?
Dwaj przyjaciele dali znak głową.
— A więc mówcież mi panowie jaknajprędzej o nim! śpiesznie dodała Mina. Gdzie jest? Czy mnie kocha?
Generał przesunął ręką po twarzy, a przysuwając krzesło młodej dziewczynie, usiadł naprzeciw niej, biorąc ręce jej w dłonie.
— Twój ojciec żyje i kocha ciebie, pani, i byłbym ci to powiedział owego wieczora, gdyś uciekła z parku Viry, gdybym cię był znał lepiej.
— Poznaję głos pana, powiedziała drżąc cała. Wszak to pan całując mnie w czoło, w chwili, gdym przechodziła przez mur, powiedziałeś do mnie: „Bądź szczęśliwe, dziecię! oto ojciec, który nie widział od piętnastu lat swej córki, daje ci błogosławieństwo... Bądź zdrowa!“ Życzenie pańskie spełniło się, dodała, spoglądając kolejno na Justyna i jego dwóch przyjaciół, nic mi już do szczęścia nie brakuje, ponieważ mówicie mi o ojcu moim! Gdzie on jest?
— Bardzo blisko ciebie, odpowiedział Lebastard de Prémont, na twarzy którego wielkie krople potu poczynały się zbierać.
— A dlaczego nie ma go tutaj?