Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1912

Ta strona została przepisana.

Generał nic nie odpowiedział. Pan Sarranti przyszedł mu w pomoc.
— Być może, obawia się, odrzekł, żeby ukazanie się tak szybkie, nieoczekiwane, nie zaszkodziło ci.
Rzecz dziwna! zamiast patrzeć na pana Sarranti, który do niej mówił, dziewica spoglądała wciąż na generała.
— Sądzicie panowie, powiedziała, iż szczęście spowodowane zobaczeniem ojca, może sprawić mi boleść większą od tej jaką czuję z powodu, że go nie widzę?
— Moja córko; moja córko! moja ukochana córko! zawołał Lebastard de Prémont, nie mogąc się dłużej pohamować.
— Mój ojcze! zawołała Mina, rzucając się w jego objęcia.
A generał chwytając ją na ręce, objął serdecznie i okrył pocałunkami i łzami.
Podczas tego Justyn dał znak ręką panu Sarranti ażeby się zbliżył: korsykanin podszedł na palcach, jakby nie chcąc najmniejszym szelestem zepsuć harmonii tej wzruszającej sceny.
Justyn otworzył z cicha drzwi od sali jadalnej, dając znak panu Sarranti by poszedł za nim, co też uskutecznił, zostawiając ojca z córką w swobodnem upojeniu szczęścia.
Generał opowiedział Minie jakim sposobem po śmierci matki, która umarła wydając ją na świat, zmuszony był powierzyć ją obcym rękom by iść za dolą a raczej za niedolą cesarza do Rosji. Opowiadał bitwy, walki, spiski, nadzieje, rozpacze od czasu urodzenia Miny. Opowiadanie jego, była to cała epopeja, wyciskająca z oczu młodej dziewicy tysiące łez.
Co do niej, opowiadanie jej było słodką idyllą; rozwinęła przed ojcem całe życie swoje, pogodne jak piękne niebo, przeźroczyste jak jezioro, dziewicze jak róża biała.
Przełożona, której Justyn przedstawił pana Sarranti, chciała pozostawić ojca z córką jaknajdłużej.
Wieczór zaszedł pośród tych słodkich wywnętrzań. Trzeba było zawołać o światło.
Na odgłos dzwonka, pani van Slyper, Justyn i pan Sarranti wraz ze służącym weszli do jadalni.
— Mój ojciec! zawołała radośnie młoda dziewica, wskakując generała przełożonej pensji.
Generał zbliżył się, a pocałowawszy rękę pani van Sly-