dla czego na przechadzce pocałowało się dwoje młodych ludzi; dlaczego się ludzie żenią; dlaczego jeden chodzi na mszę, a drugi nie chodzi; a nie mogąc wytłómaczyć córce tajemnic, które ona przewiduje, przerażona jej w miarę lat wzrastającą ciekawością, posyła ją do zakładu gdzie ta od starszych sióstr dowiaduje się tajemnic niszczących zdrowie i cnotę, które następnie przekazuje siostrom młodszym. Otóż to przyczyna, kochany panie Salvatorze, mówię to dla twej przestrogi na wypadek gdybyś chciał się żenić, oto przyczyna, dla której, wychodząc z najpoczciwszego nawet domu dziewczyna, przybywa do zakładu niosąc już w sobie zaród jadowity, który z czasem zarazić może całe pole.
— Ależ, wtrącił Salvator, podczas gdy Jan Robert słuchał z zadziwieniem, jest na to zapewne środek zaradczy?
— Zapewne; jest środek na to tak dobrze jak na co innego; są środki na wszystko na świecie. Ale co robić! Trzeba rozwalić mur silniejszy, wyższy, rozciąglejszy, niż mur chiński: to jest „zwyczaj,“ tę plagę społeczeństw. Oto, naprzykład, od niejakiego czasu, młodzież nabrała smutnego zwyczaju, który tem smutniejszy jest, że nań nie ma sposobu...
— Cóż to za zwyczaj?
— Odbierania sobie życia. Młodzieniec zakochany jest w dziewczynie, która go jeszcze nie kocha; on tedy nie czeka aż go pokocha, ale odbiera sobie życie. Z dziewczętami dzieje się nawzajem toż samo. To znowu oboje kochają się, ale rodzice zabraniają małżeństwa: zabijają się. A czy wiecie dlaczego po większej części zabijają się?
— Pewnie dlatego, że uprzykrzyli sobie życie, rzekł Jan Robert.
— E! nie, panie poeto, odpowiedział policjant, życie nie uprzykrza się nigdy, dowodem, że im człowiek starszy, tem więcej dba o nie. Jest sto samobójstw młodych ludzi niżej lat dwudziestu pięciu, na jedno samobójstwo starca wyżej siedmdziesięciu. Zabijają się, aż przykro powiedzieć!... młodzieniec, na złość kochance, kochanka na złość rodzicom; złość to straszna, która, gdyby się opóźniła rok, miesiąc, tydzień, godzinę, stałaby się niepotrzebną przez miłość kobiety, przez powrót młodzieńca, przez zgodę rodziców. Nie tak bywało dawniej: nie znano samobójstwa, lub znały go zaledwie średnie wieki, to jest trzy lub cztery
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/192
Ta strona została przepisana.