część świata, udamy się na drugą. Płynąć będziemy gdzie nas fala poniesie, gdzie nas wiatr popędzi, poszukamy raju, a znalazłszy go, staniemy.
— Ależ, Zuzanno, zawołał Kamil, nie pamiętasz jakiego to trzeba majątku, ażeby podobne prowadzić życie?
— Nie turbuj się o to.
— Kochanko, rzekł Kamil, mój majątek pochodzi w znacznej części od mojej żony.
— Pozostawisz go jej w całości, zrealizujemy mój: sprzedamy ten pałac, będziemy mieli dwa miljony, sto tysięcy franków dochodu. Ze stu tysiącami można rozrządzać przyszłością.
— Czy tylko pewną jesteś posiadania tych dwóch miljonów? zapytał Kamil.
Zuzanna drgnęła; myśl straszliwa przebiegła jej przez głowę, gdy zapytanie to przeszywało jej serce.
— Ha! rzekła, i ty także słyszałeś o nim.
— O kim? zapytał Kamil.
— O niczem, o nikim, odpowiedziała Zuzanna, przecierając ręką oczy, jakby dla zbudzenia się ze snu przykrego.
— Zuzanno, Zuzanno, ręce twoje są zimne, rzekł kreol.
— Tak, prawda; zimno mi, Kamilu.
— Wróć do swojego pokoju!
— O! Kamilu, krzyknęła Zuzanna z akcentem strasznym, rozdzieleniśmy na zawsze!
— Zuzanno! rzekł młodzieniec prawdziwie wzruszony, przyjdź do siebie; boleść cię uwodzi. To ja, Kamil; jestem przy tobie, całuję cię, kocham!
— Nie! ty wiesz dobrze, że mówię prawdę; ty także słyszałeś o nim.
— Więc to prawda, co powiadają? zapytał Kamil.
— A co powiadają?
— Czy prawdziwą jest historja o testamencie, która zaczyna wychodzić na świat?
— Widzisz! widzisz! Tak, to prawda, tak, kiedy ten człowiek zechce, będę uboższą niż dziecię przychodzące na świat, bo dziecię ma rodziców, a ja nie mam nikogo.
— Więc jest inny spadkobierca?
— Jest, Kamilu, jest; zapomniałam o tem. Jest spadkobierca prawdziwy; brat mój chciał realizować, sprzedawać, chciał... Biedak nierozmyślny! czynił projekty, ale nie spieszył się z ich wykonaniem; śmierć pospieszyła się.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1923
Ta strona została przepisana.