testament, który ja posiadam, jest tak zrobiony, że w razie procesu nie daje ani cieniu nadziei wygranej.
— Poradzę się innego adwokata.
— Scylla nie da ci kuzynko lepszej rady, jaką dała Charybda.
— A więc czego pan żądasz? Nie rozumiem celu pańskich odwiedzin, chyba, że masz zamiar mścić się na kobiecie tą samą nienawiścią, jaką czułeś dla jej brata.
Salvator potrząsnął głową z dobrocią i smutkiem.
— Nie czuję nienawiści dla nikogo, powiedział, nie miałem jej nawet dla Loredana, jakżebym mógł ją mieć dla ciebie kuzynko? Trzeba było jednego słowa tylko, żeby nas zbliżyć, twojego brata i mnie. Prawda, że słowo to było drobnostką, było to słowo „sumienie“, a on nie umiał nigdy go wymówić. Nie przychodzę zatem, żeby ci czynić obelgi, daleki jestem od tego, gdy zechcesz mnie posłuchać, dowiesz się, iż serce, któreście sądzili, że jest wezbrane nienawiścią, pełne jest współczucia dla ciebie.
— Uniżenie dziękuję za twoją uprzejmą litość, mój kochany panie, tylko że kobiety mojego rodu nie zniżają się do jałmużny.
— Bądź pani łaskawą wysłuchać mnie, wyrzekł z uszanowaniem Salvator.
— Tak, rozumiem, pan chcesz ofiarować mi pensję dożywotnią, aby świat nie powiedział, żeś pozwolił umrzeć w szpitalu swej krewnej.
— Nic pani nie ofiaruję, odpowiedział Salvator, nie zatrzymując się na obelżywych przypuszczeniach młodej dziewczyny, przyszedłem tutaj w celu dowiedzenia się, jakie są twoje potrzeby, z chęcią i nadzieją zaspokojenia ich.
— Kiedy tak, to wytłómacz się pan jasno, odparła Zuzanna zdziwiona, bo już sama nie wiem do czego pan zmierzasz.
— Jest to wszelako rzecz prosta. Ile wydajesz pani na siebie rocznie? czyli inaczej: jakie sumy trzeba pani na utrzymanie domu na takiej stopie, na jakiej prowadzisz go dzisiaj?
— Nie tego nie wiem, odrzekła panna de Valgeneuse, nigdy się nie zajmowałam temi szczegółami.
— No, w takim razie to ja pani powiem, mówił Salvator, za życia brata wydawaliście na was dwoje sto tysięcy franków rocznie.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1935
Ta strona została przepisana.