bardzo był ucieszony, widząc swe dostojne nazwisko skompromitowane w tak gorszących, rozprawach.
— Wytłómacz się pan jaśniej, jeżeli łaska.
— Proszę pana marszałka, wyrzekł biskup, wyciągając z kieszeni list pana Rappta i podając go panu de Lamothe-Houdan.
Twarz starca nabiegła krwią przy czytaniu.
— Proszę pana, powiedział, oddając go z niesmakiem. Rozumiem teraz najzupełniej i widzę po co przyszedłeś do mnie.
Następnie odwracając się, zadzwonił.
— Wychodź ztąd, rzekł, i dziękuj Bogu za sukienkę, która cię okrywa i za miejsce, w którem się znajdujemy.
— Panie generale! zakrzyknął wściekły biskup.
— Cicho! przerwał nakazująco marszałek. Posłuchaj dobrej rady, abyś niekoniecznie miał ten czas za stracony. Nie kieruj dalej sumieniem pani marszałkowej, inaczej mówiąc: niech noga twoja nie postanie więcej w pałacu de Lamothe-Houdan, bo mógłbyś się doczekać, jeżeli nie nieszczęścia, to wielkiego wstydu.
Monsignor Coletti chciał odpowiedzieć, oczy mu płonęły. Już miał rzucić na marszałka najstraszliwsze pioruny, gdy woźny wszedł.
— Odprowadź ekscelencję, powiedział marszałek.
— Sam tego chcesz, mruknął monsignor Coletti, wychodząc od marszałka de Lamothe-Houdan, tak, jak powiedział wychodząc od hrabiego Rappta.
Tylko uśmiech jego był jeszcze bardziej szatański po południu, niżeli z rana.
— Do pani de la Tournelle! zawołał na stangreta.
W przeciągu kwadransa siedział już w buduarze margrabiny, której nie zastał, ale miała wrócić za chwilę.
Właśnie tyle też czasu potrzebował, żeby wygotować swój plan.
I prawdziwie ukartował doskonały. Nigdy może jeszcze zdobywca nie studjował z większą cierpliwością i geniuszem oblężenia miasta. O ile rezultat przedstawiał się pewnym, o tyle napad trudnym był. Z której strony miał najpierw zaczepić? Jakiej broni użyć? Opowiedzieć margrabinie scenę, którą przebył tylko co z hrabią Rapptem, było niepodobnem; między hrabią i nim margrabina nie byłaby się wahała. Biskup wiedział to dobrze, bo znał tyle
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1950
Ta strona została przepisana.