fazą, której Piotr Pustelnik dal mu wzór, mówiąc: „Bóg tak chce“.
— Niestety! westchnęła pani de la Tournelle.
— Nie zniechęcaj mnie, kochana margrabino, wyrzekł biskup, udając głębokie wzruszenie. Moje serce i tak aż nadto podlega słabości, gdy pomyślę, że opuszczam takich jak pani wiernych.
— Kiedyż odjeżdżasz, ekscelencjo? zapytała pani de la Tournelle, pełna najwyższego niepokoju.
— Być może jutro, pojutrze z wszelką pewnością. Odwiedziny moje są tedy, tak, jak to miałem honor oznajmić, prawie odwiedzinami pożegnalnemi. Mówię prawie, ponieważ mam misję do przekazania pani, i nie odjadę z sercem zadowolonem, aż będzie spełnioną.
— Co chcesz powiedzieć, ekscelencjo? Wiesz przecie, że nie masz pokorniejszej i przywiązańszej sługi odemnie?
— Wiem o tem, margrabino, i daję dowód tego, zlecając ci posłannictwo najwyższej wagi.
— Mów, ekscelencjo.
— Powziąwszy zamiar wyjazdu, niepokoję się o los dusz, które Bóg raczył powierzyć mojej pieczołowitości.
— Niestety! szepnęła margrabina.
— Nie dlatego, żeby brakowało uczciwych ludzi do prowadzenia moich owieczek, ciągnął dalej biskup, ale że są pewne dusze, które przed tą lub inną regułą postępowania, wytkniętą przezemnie, jako źródło przyszłej ich szczęśliwości, będą się zniechęcać, mieszać, niepokoić w nieobecności swego pasterza zwyczajnego; otóż między temi wiernemi owieczkami, naturalnie pomyślałem o najwierniejszej, pomyślałem o tobie, margrabino.
— Nie mniej spodziewałam się po twem miłosierdziu i troskliwości, ekscelencjo.
— Pracowicie zająłem się, żeby wynaleźć zastępcę przy tobie, margrabino, i zrobiłem wybór z człowieka, którego znasz dostatecznie. Jeżeli wybór mój nie podoba się pani, mów margrabino. Mój rekomendowany jest to osobistość pobożna, człowiek wielkiej uczciwości: ksiądz Bouquemont.
— Nie mogłeś zrobić lepszego wyboru, ekscelencjo, ksiądz Bouquemont jest po tobie człowiekiem najcnotliwszym, jakiego znam.
Ta pochwała zdawała się niedostatecznie cieszyć mon-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1952
Ta strona została przepisana.