Margrabina de la Tournelle poprosiła obu duchownych o pozwolenie wydalenia się na chwilę do swego gabinetu, i zostawiła ich samych.
— Mości księże, zawołał biskup, przyrzekłem ci dać przy pierwszej sposobności środek wywyższenia się według twoich zasług; sposobność ta przedstawia się, środek masz.
— Ekscelencjo, zawołał ksiądz, bądź pewien wiecznej wdzięczności od swego poświęconego sługi.
— Poświęcenia też w samej istocie twojego będę potrzebował, mości księże, w tej okoliczności, nie dla siebie, ale dla naszej świętej religji. Robię cię na swojem miejscu arbitrem cudzej doli i śmiem wierzyć, iż działać będziesz tak, jak ja sam działałem.
Słowa te, wyrzeczone trochę uroczyście, wznieciły nieokreśloną nieufność w umyśle księdza Bouquemont, już i tak podejrzliwego. Spoglądał na biskupa okiem, które wyrażało jasno: „Gdzie u licha on mnie wiedzie? Trzymajmy się ostro“.
Biskup co najmniej równie nieufny jak jego partner, odgadł te podejrzenia, i żeby je zniweczyć, użył niewielu słów.
— Jesteś wielkim grzesznikiem, mości księże, powiedział, a ja dając ci świetne stanowisko, podaję ci środek zatarcia największych twoich grzechów. Prowadzenie sumienia pani marszałkowej de Lamothe-Houdan jest dla religji dziełem najużyteczniejszem i najpłodniejszem w następstwa. Według tego jaką miarką odmierzasz, taką ci też będzie odmierzone. Za trzy dni wyjeżdżam. Wszyscy sądzić będą, że jestem w Chinach, ty tylko jeden będziesz wiedział, że mieszkam w Rzymie. Tam to przysyłać mi będziesz listy, w których opisywać mi proszę najszczegółowiej jak tylko można swoje wrażenia co do duszy marszałkowej i co do stanu rzeczy.
— Ale, ekscelencjo, zauważył ksiądz, jakim trybem działać powinienem na umysł pani marszałkowej? Mam honor znać ją tylko z tego co ludzie o niej mówią i mogę postawić się w bardzo kłopotliwem położeniu, działając tak, jak wasza ekscelencja żąda.
— Mości księże, popatrz mi w oczy, powiedział biskup.
Ksiądz podniósł głowę, ale ciężko mu było inaczej się patrzeć w twarz biskupa jak z ukosa.
— Czy będziesz dla mnie z poświęceniem lub nie, mości
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1956
Ta strona została przepisana.