żadnej podstawy, kłamliwych plotek, wymyślonych według upodobania przez potwarz i zazdrosne koterje salonowe.
Powiemy jaknajprędzej, iż odgłos złośliwych tych szeptów nie doszedł nawet do progu spokojnego pałacu księżnej, ukrytej, albo żeby lepiej określić, zagrzebanej w swym pokoju, nie przestępującej nogą za jego próg ani dla użycia powietrza ani przechadzki.
Ponieważ nic nie mówiła i nic nie robiła takiego coby uwagę drugich ściągało, nie słyszała też nic z tego, co o niej mówiono. Mało kogo przyjmowała: męża, córkę, margrabinę de la Tournelle, monsignora Coletti swego spowiednika i pana Rappta; a nawet odwiedziny tego ostatniego stawały się coraz rzadsze. Po za temi odwiedzinami żyła w najzupełniejszej samotności, jak odosobniona roślina pośród dzikich krzewów. Rzecby można, że nie patrzyła nigdy ani wewnątrz, ani obok siebie, tylko w górę.
Oczy jej ciała, tak jak i wzrok duszy, to jest jej myśli zdawały się pogrążone w niezmierzonych obszarach sfer niebieskich. Gdziekolwiek skierowała wzrok, zdawała się coś widzieć. Zapominała z pogardą o ziemi, rozpościerała skrzydła i ulatała w niebiosa, po za światy nieznane!
Było to jednem słowem niedołęztwo, miękkość, marzenie, zachwyt, uosobione w kobiecie. Żyła marzeniem, a spodziewała się umrzeć z dnia na dzień. Nic ją nie wstrzymywało, a wszystko powoływało; gdyby Bóg każdej chwili zawołał na nią, mogłaby odpowiedzieć (oddawna była przygotowaną) tak jak łowiec z Mohikanów Coopera, w chwili kiedy umierał: „Otom jest, Panie, czego chcesz odemnie?“
Jeżeli prócz tego kochani moi czytelnicy zechcą łaskawie przypomnieć, iż młoda ta szlachetna i piękna księżniczka, pochodząca od starych hanów, to jest z najstarożytniejszego pnia, poślubiła marszałka de Lamothe-Houdan prawie mimo wiedzy, a tylko skutkiem wspólnej narady dwóch cesarzów, zrozumieją iż marszałek de Lamothe-Houdan, zestarzały przed czasem pod piekącem słońcem na polach bitwy, wcale się nie nadawał do urzeczywistnienia słodkich marzeń młodej dziewicy, gorącej duszą i ciałem zarazem.
Ale bogowie chwili tak chcieli.
Wreszcie wracamy dla tego do tych szczegółów, że obszar naszej książki, usuwając z oczu, a tem samem z
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1958
Ta strona została przepisana.