— Dowiesz się, jak ci księżna powie.
— Chciałbym mieć czas przygotować sobie dilemnaty.
— Przypuść naprzykład, iż to jest jeden z owych, ważnych błędów, na odpuszczenie którego potrzeba było aż słowa Chrystusowego.
— Cudzołóztwo? pospieszył powiedzieć ksiądz.
— Uważaj, że ci tego nie wyszczególniam, wyrzekł włoch. Ale w razie, gdyby to było cudzołóztwo, czy sądzisz, że księżna otrzymałaby przebaczenie od Boga, gdyby go nie otrzymała pierwej od męża?
Mimowoli ksiądz zadrżał; widział niewyraźnie cel włocha, i jakkolwiek zepsutym był, ta florencka zemsta przerażała go. Lepiej by może zrozumiał i może mniej się lękał trucizny Medyceuszów i Borgjów. Ale, jakkolwiek potworną była ta sprawa, nie myślał robić najmniejszej uwagi; czuł iż jest jak zając pod łapą tygrysa.
— I jakże, zapytał włoch, podejmujesz się?
— Nie mam nic przeciwko temu, ekscelencjo, tylko chciałbym zrozumieć...
— Zrozumieć! a to na co? Czy to już tak dawno, jak zostałeś przyjęty do świętego stowarzyszenia, iżeś zapomniał pierwszego jej prawa: „Perinde ac cadaver.“ Bądź posłusznym bez uwag, rozmysłów, ślepo posłusznym bądź jak trup.
— Zgadzam się, wyrzekł uroczyście ksiądz, odwołany do praw reguły, wypełnię wiernie misję, którą mi powierzasz, i posłusznym będę jak trup.
— Otóż tak dobrze! powiedział monsignor Coletti. I idąc do biurka, wyjął mały pugilares dobrze wypchany. Wiem, że jesteś biedak, a nawet potrzebujący, wyrzekł, możesz, a to wskutek zleceń, które ci daję, narażonym być na koszty nadzwyczajne. Sądzę, że ci dłużnym pozostaję, gdy bierzesz na mój rachunek wszystkie ciężary doczesne posłannictwa, jakie ci przekazuję. Po jego dokonaniu dostaniesz, jako nagrodę twych dobrych usług, sumę wyrównywającą tej, jaka się mieści w tym pugilaresie.
Ksiądz Bouquemont zarumienił się i zadrżał z radości zarazem, a potrzeba mu było zebrać całą siłę panowania nad sobą, żeby wziąć pugilares końcami palców i włożyć do kieszeni, nie dowiedziawszy się jaką sumę zawiera.
— Czy mogę już się oddalić? zapytał, tak spieszyło mu się teraz pożegnać z włochem.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1967
Ta strona została przepisana.