Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1978

Ta strona została przepisana.

marszałek, oddany przejmującemu wzruszeniu, w jakie pogrążyła go ta scena, otwórz oczy, spójrz na mnie, odpowiedz mi, ja ci przebaczyłem, biedna żono! czy mnie słyszysz? ja ci przebaczyłem!
Tak był przyzwyczajony do niemoty księżnej, iż nie widząc nic, coby oznaczało śmierć na tej twarzy pełnej spokoju i słodyczy, przyciągnął ją do siebie i pocałował w czoło. Lecz czując marmurowe zimno na tem czole, przykładając usta do lodowatych ust i nie czując oddechu, zrozumiał, że już skończyła nieszczęśliwa jego żona, a opuszczając zwolna głowę jej na poduszki, podniósł obie ręce nad nią, mówiąc:
— Cokolwiek uczyniłaś, przebaczam ci w tej ostatecznej godzinie, biedna, słaba istoto! Jakikolwiek jest twój błąd lub jakąkolwiek jest twoja zbrodnia nawet, przywołuję na głowę twoją błogosławieństwo Boże.
W tej chwili drobniutki głosik dziecięcy dał się słyszeć.
— Matko! matko! wołał ten głos, ja chcę cię widzieć.
Był to głos Pszczółki, która czekała z niepokojem w buduarze końca rozmowy marszałkowej z mężem.
Obie siostry weszły szybko do sypialnego pokoju, gdyż Regina towarzyszyła Pszczółce.
— Nie wchodźcie, nie wchodźcie, moje dzieci! wołał marszałek głosem przerywanym łkaniem.
— Ja chcę mamę widzieć, mówiła płacząc Pszczółka i rzuciła się do łóżka księżnej.
Lecz marszałek zatrzymał ją, wziął w objęcia, i prowadząc do księżniczki Reginy:
— Wyprowadź ją, w imię Boga, moje dziecię! powiedział.
— Jakże się miewa? spytała Regina.
— Ależ lepiej, zasnęła, powiedział marszałek głosem, który kłamał jego słowom, wyprowadź Pszczółkę.
— Matka umarła! jęknęło dziecko.
Księżniczka jednym skokiem ze Pszczółką w objęciach stanęła przy łóżku marszałkowej.
— Nieszczęśliwe dzieci! powiedział pan de Lamothe-Houdan, wydając bolesne westchnienie, nie macie już matki!
Jednocześnie obie siostry wydały krzyk.
Na ten krzyk margrabina de la Tournelle i pokojowa, a za nią ksiądz Bouquemont, weszli do pokoju.
Spojrzawszy na obłudną twarz księdza Bouquemont, marszałek zdawał się zapominać o swem wzruszeniu, przy-