sląc nigdy, ażeby jedyna istota, jaką miała i kochała, mogła umrzeć, doznała okropnego przeczucia.
Zmęczona tem, że nie może doczekać się odpowiedzi, nie śmiejąc dłużej zostawać pod tem spojrzeniem trupiem, obawiając się wszystkiego, a niczego nie będąc pewną, otworzyła drzwi od mieszkania i zaczęła wołać: „Ratunku!“
Kolomban wyszedł i ujrzał jak powiedzieliśmy, dziewicę z włosami rozwianemi, zalaną łzami, łamiącą ręce.
— Panie! panie! rzekła, matka patrzy na mnie, ale mi nie odpowiada!
— Omdlała zapewne z osłabienia, odpowiedział młodzieniec, równie jak ona nie przypuszczając śmierci.
I wszedł do sypialnego pokoju. Zadrżał zobaczywszy to ciało, które przybrało już postać trupa!...
— I cóż, panie?... co?... zapytała Karmelita łkając.
Młodzieniec udał, że wciąż przypuszcza omdlenie, ażeby zwolna przygotować córkę do ciosu, który ma ją spotkać.
— O! zawołał, z matką pani jest bardzo źle, biedne dziecię!
— Ale dlaczego mi nie odpowiada, panie? panie? dla czego ona mi nie odpowiada?
— Zbliż się pani, rzekł Kolomban.
— Nie śmiem... nie śmiem... Dlaczego ona tak na mnie patrzy? czego chce odemnie?... czemu tak we mnie oczy jej utkwiły?...
— Żąda, ażebyś pani zamknęła jej oczy, prosi, ażebyśmy się modlili za spoczynek jej duszy!
— Ależ ona nie umarła, nieprawdaż? zawołała dziewica.
— Uklęknij pani! rzekł Kolomban, dając z siebie przykład.
— Co pan mówisz?
— Mówię, że Bóg, który nam dał życie, ma prawo nam je odebrać, kiedy mu się podoba.
— O! zawołała dziewica jakby piorunem rażona, o! widzę! widzę!... matka moja umarła!
Przechyliła się w tył, jakby sama miała umrzeć.
Młodzieniec schwycił ją w ramiona i przeniósł zemdloną na łóżko, które stało w alkowie sąsiedniego pokoju.
Na krzyki wydawane przez dziewicę, na hałas, jaki wywołała scena przez nas opisana, weszła żona jednego rzemieślnika z pierwszego piętra, z przyjaciółką, która u niej bawiła w tej chwili. Obie kobiety, zastawszy otwarte wszystkie drzwi mieszkania, weszły i zobaczyły Kolombana usiłującego przywrócić do przytomności dziewicę,
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/198
Ta strona została przepisana.