Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1990

Ta strona została przepisana.

— Trzeba jednak żebyś ją dała, gdyż od twej odpowiedzi zależeć będzie szczęście lub nieszczęście twojego życia.
— Co chcesz pan przez to powiedzieć?
— Nie będę się tlómaczył, za nim usłyszę odpowiedź twoją.
— Panie, twoja natarczywość jest okrutną, muszę ci przypomnieć, że matka moja dziś umarła.
— Nie zapominam o tem, myśląc zarazem, że biję się pojutrze.
— Co ja mam począć? zawołała zrozpaczona księżniczka. Chcesz pan, żebym poszła do marszałka, rzuciła mu się do nóg, żebym błagała go, iżby zaniechał tej walki?
— Nie rozumiesz mnie, księżniczko, odparł hrabia Rappt, spoglądając wyniośle na biedną kobietę. Czy dałem ci powody, żebyś wątpiła o mojej odwadze i czy sądzisz mnie już tak podłym, że proszę kobietę, iżby załatwiła osobiście moją sprawę honorową? Poprostu zapytuję ciebie o życzenie.
— Milcz! zawołała Regina, zadrżawszy.
— Ja ciebie proszę jednem słowem, żebyś mi powiedziała, którego wolisz widzieć na marach, twojego ojca, czy też męża twej matki?
— To niegodne! szeptała płacząc księżniczka.
— To niegodne! powtórzył zimno hrabia, przyznaję, ale co chcesz? Tak się już stało. Odpowiedz więc.
— Panie, powiedziała księżniczka, błagalnie składając ręce, w imię mej matki, zaklinam cię, nie żądaj odemnie odpowiedzi w tym przedmiocie.
— Powtarzam ci, Regino, iż życie twoje i moje zależą od odpowiedzi, jaką mi dasz. Nalegam więc.
— Chcesz tego? zawołała młoda kobieta, patrząc mu bystro w oczy i podnosząc się zwolna, żeby podejść ku niemu.
— Żądam tego, Regino! przepraszam, błagam cię o to!
— Niech więc będzie, wyrzekła księżniczka, zbliżając się do hrabiego ze skrzyżowanemi rękoma. Oto jest moja odpowiedź: nienawidzę cię...
— Regino! Regino!
— Nienawidzę cię! mówiła wciąż księżniczka, o tyle, o ile serce może nienawidzieć.
— Regino! Regino! powtórzył hrabia, czerwieniejąc, Regino, strzeż się!
— Niczego się nie obawiam, powiedziała Regina, gdyż