nie pogrobowe! Człowiek, który do ciebie przemawia, Regino, jakimkolwiek jest on zbrodniarzem, dał ci życie. Chciałbym wiedzieć nie to, czy będziesz żałować twego ojca (niestety! nie zasługuję na twój żal), lecz czy się nad nim użalisz! czy go rozgrzeszysz z głębi twojej duszy! Chciałbym jeszcze wiedzieć w chwili śmierci, czy nie przyjdzie ci na myśl, iż byłem więcej nieszczęśliwy, więcej nędzny, jeżeli chcesz, aniżeli zły, i czy nie zasłużyłem przez śmierć na przebaczenie za życie. Taki był mój cel, Regino! Wybacz, jeżeli ci go nie wytłómaczyłem jaśniej.
Te słowa, wydeklamowane więcej z emfazą, niżeli z uczuciem wzruszyły jednak księżniczkę Reginę.
I tu, jeżeli nigdy, to teraz nadarza się sposobność, kochani czytelnicy, spostrzeżenia dobroci kobiet a złości mężczyzn. Oto istota dobra, uczciwa, gruntownie uczciwa, szczera aż do okrucieństwa, prawa aż do szorstkości; oto kobieta, która tylko co wyrzekła te straszne słowa: „Masz tylko jeden sposób ocalenia mi życia: umrzeć“.
Otóż ta kobieta wzrusza się nad tym człowiekiem! Rozrzewnia się, słysząc odegraną rolę przez aktora, rozpatruje w sobie, zapytuje siebie: czy nie była surową, twardą, niesprawiedliwą względem tego człowieka, który z tem wszystkiem jest jej ojcem? Takiem było wzruszenie, którego doznała, słysząc zwrotkę śpiewaną przez tego histrjona.
— Panie hrabio, powiedziała, przebacz mi ostrość moich słów. Jestem śmiertelną i nie mam wcale życzeń. Odnoszę się i poddaję sprawiedliwości Bożej.
Uśmiech zadowolenia zajaśniał na twarzy hrabiego.
— Regino, wyrzekł, dziękuję ci za dobre słowa, ale bądź pewną, godzien ich jestem! Słowo człowieka, który idzie na śmierć, jest święte: Regino, przebacz mi i ulituj się mojej śmierci.
— Co sobie odemnie życzysz, panie? spytała księżniczka.
— Coś bardzo zwyczajnego Regino, twojego szczęścia.
— Nie rozumiem, wyrzekła, rumieniąc się ukochana Petrusa.
— Regino, podjął hrabia uprzejmie, jakikolwiek błąd popełniłem, zawszem cię kochał jak córkę, i jeżeliś wątpiła o tem czasami, moja to wina więcej niż twoja. Myślę więc już tylko o tobie w tej uroczystej chwili i chcę zapewnić twoje szczęście.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1992
Ta strona została przepisana.