Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/201

Ta strona została przepisana.

Kolomban siadł przy stole i napisał:
„Pospieszaj, przyjacielu! żywy i umarły potrzebuje ciebie“. I złożywszy list, położył taki adres: „Bratu Dominikowi Sarranti, zakonnikowi św. Dominika, ulica Pot-de-Fer, Nr. 11. “
Potem oddając sąsiadce; Proszę! rzekł.
Po odejściu sąsiadki, Kolomban dokonywał zamierzonych przenosin, przeciągając swoje łóżko do pokoju dziewicy, a jej łóżko do siebie.
Kobieta znajdująca się w odwiedzinach u sąsiadki, zobowiązała się pozostać przy Karmelicie aż do przybycia lekarza, a gdyby było potrzeba, to i noc u jej łóżka przepędzić.
Maligna wzmagała się co chwila.
Kobieta usiadła przy Karmelicie, Kolomban zbiegł do handlu, kupił gromnicę i zapalił przy łóżku chorej.
W nieobecności Kolombana, sąsiadka wróciła z lekarzem i zostawiwszy go przy chorej, oddała zmarłej pobożną usługę, przez skrzyżowanie jej rąk na piersiach i włożenie krucyfiksu.
Kolomban zapalił gromnicę, ukląkł i odmawiał modlitwy za umarłych.
Nie zawiele było dwóch kobiet przy Karmelicie; lekarz rozpoznał pierwsze oznaki meningitis, przepisał receptę zalecając ścisłe jej wykonanie, nie ukrywał ważności wypadku.
Co do matki, ta umarłą skutkiem pęknięcia jednego z większych naczyń serca.
Niejeden rozśmiałby się był na widok dwudziestoletniego młodzieńca, klęczącego przy łożu nieznajomej kobiety i odprawiającego modlitwy za umarłych, z książki do nabożeństwa z herbami rodzinnemu. Ale Kolomban był potomkiem religijnych Bretonów starej daty, który, równie jak jego przodkowie, sprzedałby ziemię i zamki, by pójść za Gaultierem Bezpieniężnym do Jeruzalem, mówiąc „Diex le volt“ (tak chce Bóg). Modlił się więc z żarliwością rzeczywistą, usiłując oddalić od swej modlitwy wszelką myśl ziemską, gdy usłyszał za sobą skrzypnięcie drzwi.
Ten, po którego posłał, przybył na jego wezwanie; brat Dominik, w swym pięknym habicie białym z czarnem, stał na progu.
Nie licząc szkolnych kolegów, których nazywają przy-