Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/2013

Ta strona została przepisana.

— Co się tu dzieje? zapytał.
— Mój ojciec! zawołała księżniczka przestraszona.
— Pan marszałek! wyrzekł Salvator, kłaniając się.
Był to w samej rzeczy marszałek de Lamothe-Houdan.
Całą poprzednią noc służba czuwała.
Dwa strzały nie zbudziły nikogo.
Tylko marszałek nie spał. Usłyszawszy, zadrżał i rzucił się do parku. Stanął osłupiały, spostrzegłszy o tej godzinie nocy i przy tak dotkliwem zimnie, księżniczkę Reginę sam na sam z posłańcem. Nie mógł streścić inaczej swego zdziwienia, jak przez te wyrazy:. Co się tu dzieje?
Księżniczka milczała.
Salvator postąpił do marszałka i skłoniwszy się powtórnie, powiedział:
— Jeżeli pan marszałek chce mnie posłuchać, wytłómaczę mu co się tu stało.
— Mów pan, wyrzekł surowo marszałek, chociaż ja nie ciebie pytam, i dziwnem mi się wydaje, że zastaję cię tu o tej godzinie wraz z księżniczką.
— Mój ojcze, zawołała młoda kobieta, dowiesz się wszystkiego, ale bądź pewien naprzód, że nic się tu nie stało takiego, za co byś musiał się rumienić.
— A więc, mówcież, jedno lub drugie, powiedział pan de Lamothe-Houdan.
— Kiedy mi pozwalasz, panie marszałku, to wytłómaczę wszystko.
— Dobrze, panie, wyrzekł marszałek, ale śpiesz się, przedewszystkiem bądź łaskaw powiedzieć z kim mam zaszczyt mówić?
— Nazywani się Konrad de Valgeneuse.
— Ty? zawołał pan de Lamothe-Houdan, patrząc bystro w oczy młodemu człowiekowi.
— Ja, panie marszałku, odpowiedział Salvator.
— Pod tem ubraniem? zapytał pan de Lamothe-Houdan, spoglądając na kaftan i pantalony aksamitne posłańca.
— Zaspokoję ciekawość pańską przy innej sposobności, panie marszałku, dziś zaś będzie pan łaskaw zdać się na opinię hrabiny, która mnie zna oddawna.
Marszałek zwrócił się do młodej kobiety.
— Mój ojcze, powiedziała Regina, przedstawiam ci pana Konrada de Valgeneuse, jako najuczciwszego i najgodniejszego człowieka, jakiego znam po tobie.