nadto wiele robić rozgłosu w świecie, postanowiłem więc posłać cię chwilowo na wygnanie.
— Do której części ziemi? zapytał niezmieszany Carmagnole.
— Sądzę, że w którymkolwiek zakątku zamieszkasz, powinno ci to być obojętnem.
— Tak, aby tylko ten zakątek ziemi nie leżał nad brzegiem morza, odpowiedział prowansalczyk, który dostrzegał niewyraźnie około miejsca pobytu, jakie mu pan Jackal wybrał, czarne mgły Brestu i słońce Tulonu.
— I cóż, dowcipny Carmagnolu, odgadłeś przecie, choć z żalem, malowniczy kraj wygnania, jaki wymarzyłem dla ciebie.
— A! panie Jackal, powiedział, usiłując uśmiechnąć się wesoły marsylczyk, chcesz mnie pan zapewne nastraszyć?
— Ja ciebie nastraszyć, dobry Carmagnolu! wyrzekł zdziwionym głosem pan Jackal, czy to mój zwyczaj straszyć takich poczciwych służalców jak ty?
— Jeżeli dobrze zrozumiałem, odezwał się na wpół wesoło, na wpół smutno prowansalczyk, to pan proponujesz mi partyjkę galer?
— Zgadłeś, dowcipny Carmagnolu, partyjkę galer; ale powiem ci co na tem zyskasz. Wszak jesteś sierotą?
— Od urodzenia.
— Nie masz ani przyjaciół, ani rodziny, ani ojczyzny? Otóż, ja ci chcę dać ojczyznę, rodzinę i przyjaciół. Czego się jeszcze skarżysz?
— Mówmy bez ogródki, wyrzekł rezolutnie marsylczyk, pan chcesz mnie wysłać do Rochefortu, Brestu lub Tulonu?
— Zostawiam ci do wyboru trzy te schronienia, wybierz, które ci się podoba; ale chciej mnie zrozumieć, dowcipny Carmagnolu: nie za twoje to grzechy wysyłam cię tak daleko, lecz, ażeby skorzystać z twej gorliwości i poświęcenia.
— Nie rozumiem pana, zauważył prowansalczyk, który nie pojmował do czego pan Jackal zmierza.
— Wytłómaczę ci, gorący Carmagnolu. Wiesz przecie, iż nadzór rozumnie wykonywany nad czynami i postępowaniem szlachty z Brestu lub Tulonu, jest środkiem tradycjonalnym wielkiej wagi, dla utrzymania porządku w tych domach, będących schronieniem karnem.
— Rozumiem pana, rzekł marsalczyk, ściągając lekko
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/2026
Ta strona została przepisana.