Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/2028

Ta strona została przepisana.

— Który z nich jest niecierpliwszy? zapytał pan Jackal.
— Obaj są niecierpliwi, odparł woźny.
— Niechaj więc wejdą obadwa.
Woźny wyszedł, ale wrócił wkrótce, prowadząc przed sobą Papillona i Brin-d’Acier.
Brin-d’Acier był olbrzym; Papillon karzeł. Papillon drobny i bez zarostu; Brin-d’Acier krzepki i miał wąsy bezmiernej długości. Nakoniec, dla dopełnienia sprzeczności, Brin-d’Acier był melancholijny jak Avoine, a Papillon wesoły jak Carmagnole.
Pospieszmy powiedzieć, że Brin-d’Acier pochodził z Alzacji a Papillon z Girondy.
Pierwszy skłonił się przed panem Jackalem, drugi wykonał coś w rodzaju skoku akrobatycznego raczej, niżeli ukłonu.
Pan Jackal uśmiechnął się nieznacznie, przypatrując się temu dębowi i tej trzcinie.
— Brin-d’Acier, powiedział, i ty Papillonie, coście robili podczas pamiętnych wieczorów 19 i 20 listopada?
— Ja, odrzekł Brin-d’Acier, nazwoziłem na ulicę Saint-Denis tyle kamieni i belek, ile mi zlecono nazwozić.
— Dobrze, odezwał się pan Jackal. A ty, Papillon?
— Ja, odpowiedział zuchwały Papillon, natłukłem wedle zlecenia jego ekscelencji, wielką część szyb na tejże ulicy.
— A potem, Brin-d’Acier? ciągnął dalej pan Jackal.
— Potem z pomocą kilku wiernych przyjaciół, zbudowałem wszystkie barykady przerzynające dzielnicę Bazarową.
— A ty Papillon?
— Ja, odpowiedziała osobistość zagadnięta, wyrzuciłem pod nos mieszczanom przechodzącym wszystkie szmermele, jakie mi wasza ekscelencja raczyła powierzyć.
— Czy to już wszystko? zapytał pan Jackal.
— Wołałem: „Precz z ministerjum!“ powiedział Brin-d’Acier.
— A ja: „Precz z jezuitami!“ dodał Papillon.
— A potem?
— Odeszliśmy spokojnie, wyrzekł Brin-d’Acier, spoglądając na swego przyjaciela.
— Tak jak nieszkodliwi ludzie, potwierdził Papillon.
— Więc tedy, podjął pan Jackal, zwracając się do obu,