— Podziękujesz mi za powrotem, powiedział pan Jackal, żegnając się z nim.
I patrzył za odchodzącym z pewnym rodzajem smutku.
— A teraz, mruknął, jestem mańkutem, bo tracę prawa moją rękę.
Stary zamek Bicetre, położony na wybrzeżu Ville-juslf, w bliskości wioski Gentilly, z prawej strony drogi do Fontainebleau, o milę na południe oddalony od Paryża, przedstawia oczom zbłąkanego podróżnika jeden z najposępniejszych widoków, jakie sobie można tylko wymarzyć.
W istocie ciężka ta i czarna gromada kamieni, widziana z pewnej odległości, ma pozór jakiś dziwny i straszny, fantastyczny i wstrętny.
Zdaje się, że widzisz jak przelatują nad tem miejscem z rozwianym włosem, zgrzytając zębami, wszystkie choroby, wszystkie nędze, wszystkie występki i zbrodnie, które unoszą się tam w powietrzu, począwszy od epoki króla Ludwika Świętego, aż do naszych czasów.
Zarazem schronienie i więzienie, szpital i dom warjatów. zamek Bicetre przypominał starożytny opuszczony burg niemiecki, nawiedzany przez widma i czarownice piekielne.
Doktor Parisot wyrzekł o Bicetre w raporcie, jaki podał na radzie więziennej ogólnej, że jest wcielonem piekłem poetów.
Ze współczesnych, kto zwiedzał to siedlisko szatanów przed dwudziestu laty, może poświadczyć o prawdzie naszego słowa.
Wtedy to na podwórzu Bicetre odbywała się ceremonia okuwania ludzi.
Prawdziwie, widok ten, który zaczynał się na owym ponurym dziedzińcu a kończył w Brest, Rocheforcie lub Tulonie, był okropnym i można to dobrze zrozumieć, że sam nawet oswojony z tem Gibąssier, szedł z wielką niechęcią odgrywać rolę swoją w tym smutnym melodramacie.
Pierwsze przygotowania do okucia, jak powiedzieliśmy, wykonywały się na wielkim dziedzińcu zamkowym.