Kreolka usiłowała uśmiechnąć się, lecz po kilkakroć chwytała konwulsyjnie za nóż i spoglądała na męża; ten nie zdawał się spostrzegać tych ruchów żony.
Po śniadaniu, było już około wpół do trzeciej, Kamil powstał nagle, mówiąc:
— Jadę do lasku Bulońskiego.
— Nie wrócisz na obiad? spytała pani de Rozan.
— Późno jedliśmy śniadanie, zauważył Kamil, ale jeżeli chcesz aniołku, wrócę na kolację, będziemy wieczerzać w twoim, pokoju, dodał czułym głosem, przypomną nam się prześliczne noce Luizjany.
— Dobrze, Kamilu, będziem wieczerzać! odrzekła kreolka głosem ponurym.
— Do widzenia zatem, do wieczora, mój aniołku! powiedział kreol, ściskając ją żywiej i dłużej niż od kilku tygodni, tak, że przy pocałunkach tych kreolka mimowoli zadrżała.
Kobieta rzadko się myli na rzeczywistej wartości pocałunku. Pani de Rozan wyobraziła sobie w tej chwilą że jeszcze jest kochaną i doznała dzikiej radości: umierałby żałując jej!
Wróciła do swego pokoju, wrzuciła kilka przedmiotów do podróżnego worka, a biorąc pistolety i sztylet z szuflady:
— O! Kamilu! Kamilu! szepnęła głucho, spoglądając na sztylet oczami, z których zdawały się tryskać błyskawice, o Kamilu! duch zemsty wstąpił we mnie i już nie czas podcinać mu skrzydła! Chciałabym cię ocalić, ale zapóźno! Głos, który mówi mi „Uderz! powie ci za kilka godzin: „Pokutuj!“ O Kamilu! a jednak tak cię kochałam i jeszcze cię kocham! Ale, niestety! wola wyższa od mojej prowadzi mnie do zemsty! Wiesz przecie, żem cię uprzedziła żem chciała zasłonić cię przed sprawiedliwym gniewem moim! Mówiłam ci: „Jedzmy! wracajmy pod nasze rodzinne niebo! tam odnajdziemy miłość naszą w pełni kwiecia!“ aleś ty nie chciał słuchać, postanowiłeś umknąć, kłamiąc przedemną. O! Kamilu! Kamilu! ja to powinnam nosić twoje imię, bo czuję w sercu mojem całe wrzenie gotującej się zemsty, i tak jak Kamilla Rzymianka, przeklinam kochając!
W tej chwili panna służąca weszła, oznajmiając, że wszystko do wyjazdu gotowe.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/2057
Ta strona została przepisana.