Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/2074

Ta strona została przepisana.

Zuzanna wydala głuche chrapanie; widocznem było, że chrapanie to było pogróżką.
— A więc, niechaj się stanie jak sobie życzysz żmijo! powiedział młody człowiek, naciskając całym ciężarem swego ciała szyję jej i piersi.
Kilka sekund upłynęło w ten sposób.
Nagle zdawało się Kamilowi, że słyszy kroki kilku osób; odwrócił się.
Przez drzwi pokoju Dolores, zostawione otworem od korytarza i otwarte do pokoju Kamila, właściciel hotelu, uzbrojony strzelbą o dwóch nabojach, wszedł, a za nim trzy lub cztery osoby, w połowie podróżni, mieszkający w hotelu, w połowie służący, którzy się na krzyk zbiegli.
Kreol wyprostował się machinalnie, oddalając od Zuzanny de Valgeneuse.
Ale ta leżała równie nieruchoma, jak pani de Rozan.
Kamil udusił ją. Nie żyła.


∗             ∗

W pięć, lub sześć lat po tem zdarzeniu, to jest około 1833 roku, gdyśmy weszli na galery w Rochefort, by złożyć cześć świętemu Wincentemu a Paulo XIX. wieku, księdzu Dominikowi Sarranti, pokazał on nam kochanka Chante-Lilas, zabójcę Kolombana oraz zabójcę Zuzanny.
Jego włosy, tak niegdyś czarne, zbielały jak śnieg; twarz tak wesoła nosiła na sobie cechę ponurej rozpaczy.
Gibassier, zawsze świeży, jędrny i dowcipniś, utrzymywał, że Kamil de Rozan ma coś około lat stu więcej od niego.

IX.
W którym dewotka zabija wolterjanina.

Zostawiliśmy naszego przyjaciela Petrusa w mieszkaniu generała Herbela, gdzie dozorował stryja w chorobie; ztamtąd to napisał do Reginy, iż, jak tylko napad pedogryczny opuści hrabiego, to on odzyska wolność i odwiedzi swą piękną przyjaciółkę.
Ale pedogra podobną jest niestety, do wierzycieli: opuszcza dopiero w godzinę śmierci, to jest, gdy nie może już inaczej uczynić.