— Ba! ozwał się hrabia, jeżeli masz kogo odwiedzić, pozwól sobie.
— Dziękuję ci, mój poczciwy stryju, wyrzekł młody człowiek, kłaniając się pani de la Tournelle i wychodząc.
— A teraz możemy porozmawiać margrabino! powiedział pół serjo, pół ironicznie hrabia Herbel, po odejściu synowca. No, ale bez żartów, jesteśmy sami; między nami mówiąc, chcesz pani skrócić życie moje, nieprawdaż?
— Nie chcę śmierci grzesznika, generale, powiedziała z namaszczeniem dewotka.
— Teraz, gdy pan Rappt, syn pani...
— Nasz syn, żywo przerwała margrabina de la Tournelle.
— Teraz, powiadam, wyrzekł z naciskiem generał, gdy pan Rappt, syn pani, poszedł zdać rachunek z całego życia przed trybunał najwyższy, już się pani nie będziesz upominać o dziedzictwo po mnie dla niego.
— Nie chodzi tu o dziedzictwo twoje, generale.
— Teraz, mówił dalej hrabia Herbel, nie zdając się wcale zważać na słowa margrabiny, teraz, gdy dostojny i prawy marszałek de Lamothe-Houdan, brat pani, umarł, niepotrzebujesz już, jak przy ostatnich odwiedzinach, prosić mnie o pomoc w głosowaniu za jednem z tych potwornych praw, któremi posługuje się lud, żeby wtrącać królów do więzienia, albo wysyłać ich na wygnanie, rozpraszając na wiatr korony, a trony wrzucając do rzeki. Otóż, jeżeli nie o hrabi Rappt, ani o marszałku de Lamothe-Houdan chcesz pani ze mną mówić, cóż więc takiego mogło sprawić mi zaszczyt odwiedzin pani?
— Generale, wyrzekła margrabina de la Tournelle głosem płaczliwym, wiele cierpiałam, postarzałam, zmieniłam się od czasu tego podwójnego nieszczęścia. Nie po to przyszłam, żeby ci mówić o moim bracie lub o naszym synu...
— O pani synu! przerwał hrabia Herbel niecierpliwie.
— Przychodzę mówić ci o sobie.
— O sobie, margrabino? zapytał generał, spoglądając na dewotkę z niedowierzaniem.
— O sobie i o tobie, generale.
— Trzymajmy się dobrze! szepnął hrabia Herbel. Cóż to za przyjemną dysputę mamy prowadzić, margrabino? w jakiejże to zajmującej materji?
— Mój przyjacielu, zaczęła miodowym swym głosikiem margrabina de la Tournelle, rzucając na hrabiego Herbela
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/2076
Ta strona została przepisana.