usposobieniu do kochania, według tego jak chcesz czytelniku kochany, uczynić z miłości boleść lub radość, niedolę lub szczęście.
Zobaczmy teraz, co wyniknie z tego chorobliwego usposobienia duszy.
Powiedzieliśmy w jednym z poprzedzających rozdziałów, że wszystkie domy położone po prawej stronie tej części ulicy Val-de-Grace i ulicy św. Jakóba, doprowadzały do przecudownych ogrodów.
Jakoż, z okien mieszkania Kolombana tudzież Karmelity, z których wychodziło tyle harmonji, a wchodziło tyle woni, śliczna rozwijała się panorama. Z prawej strony od północy, ogromny zagajnik pełen topoli i drzew wielkich. Z lewej, od południa, szereg ogrodów zarosłych akacją, bzem, jaśminem i cytrynami alpejskiemi, których żółte kwiaty zwieszały się w gronach. Od zachodu, niby hamak zieloności, za który zachodziło słońce, szczyty drzew ogrodu Luksemburskiego. Nareszcie, w środku trójkąta utworzonego przez te punkty, jeden z najpiękniejszych widoków, jakie mogą przedstawić się oczom poety lub zakochanego.
Wyobraźmy sobie pole róż, na jakie dwadzieścia kilka prętów, kwitnących około małego grobowca zbudowanego w stylu XVIIgo wieku.
Pewnego dnia, pod koniec miesiąca maja, Karmelita i Kolomban siedzieli przy swych oknach, patrząc i oddychając wonnościami; dziewica była jakby olśniona widokiem, odurzona zapachem.
Cały dzień upał był duszący, potem deszcz padał kilka godzin, a około siódmej godziny Karmelita po otworzeniu okna, zdziwioną została zobaczywszy całe w kwiatach to różane pole, które wczoraj jeszcze widziała w pączkach. Tak samo nie rozumiała tego nagłego rozkwitu roślin, jak w dniu boleści, którego wspomnienie wciąż tkwiło w jej pamięci, nie rozumiała nagłego przejścia z życia do śmierci. Wieczorem też, gdy oboje zeszli do ogrodu i rozdzieleni byli żywopłotem bzów już okwitłych, Karmelita zapytała Kolombana, o tę nagłę przemianę pączków na kwiaty.
Karmelita była bardzo nieświadomą w botanice, gdyż w epoce, w której odbywają się nasze wypadki, nauka ta uważana była za zbyteczną dla kobiety.
Kolomban, który nieraz miał sposobność dostrzedz tę
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/208
Ta strona została przepisana.