Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/2081

Ta strona została przepisana.
X.
Wszystko jest dobrze gdy się dobrze kończy.

Czarownice mają dobre serca, tak, jak prawie wszystkie zwyczajne osoby.
Czytelnik, który przypomina sobie odrażającą brzydotę Brocanty, będzie może bardzo zdziwiony, gdy mu powiemy, iż dwa razy w swem fantastycznem życiu, uznało Brocantę za bardzo piękną dwóch ludzi, znających się na piękności: Jan Robert i Petrus, że obaj odbili oblicze jej, jeden na papierze, drugi na płótnie.
Lecz jako wierny opowiadacz, mimo zdziwienia i niedowierzania naszych czytelników, jestem zmuszony powiedzieć prawdę.
Brocanta piękną była w dwóch wypadkach: pierwszy raz w dzień zniknienia Róży; drugi raz, w dniu powrotu dziewicy do domu przy ulicy Ulm.
Wiemy, że gdy Salvator chciał co otrzymać od Brocanty, potrzebował wymówić tylko trzy wyrazy: było to jego „Sezamie, otwórz się!“ On zaś mówił: „zabiorę ci Różę“, i natychmiast Brocanta robiła cokolwiek chciał. Uwielbiała to dziecię znalezione.
Człowiek najgorszy, największy chociażby samolub, ma, jakkolwiekby ona ukrytą była, żyłkę, która zadrga na widok dziecka. Ta stara, ponura, samolubna istota, uwielbiała Różę, jak to powiedzieliśmy na początku tego opowiadania.
Czy przypominacie sobie zachwycające pianto Trybouleta „Król się bawi“, naszego kochanego Hugo? Otóż, krzyk przerażenia, zgrozy Brocanty, równał się owemu krzykowi, gdy powróciła i dowiedziała się o zniknieniu Róży.
Zaiste, ten ojciec błaznów, którego nazywają Tribouletem, jest wzniośle pięknym gdy dowiaduje się o porwaniu swej córki, w taki sam sposób piękną była Brocanta, dowiadująca się o porwaniu Róży.
Gdybym nie obawiał się stać paradoksalnym, starałbym się wykazać, iż utrata dziecka jest równie straszną dla przybranej, jak dla własnej matki. U jednej, krzyk boleści wychodzi z wnętrzności: jest to kawał ciała, który się