Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/219

Ta strona została przepisana.

Kolomban zatrzymał się z przerażeniem. Nigdy w życiu tyle nie powiedział. Ale fakt nadzwyczajny w jego życiu, jakim było przybycie przyjaciela, jakoś go niezwykle rozruszał. Był uniesiony, promieniejący, upojony; i to mu dodało śmiałości i uczyniło wymownym.
Karmelita przyjęła obietnicę z wielką wdzięcznością. Ofiara majątku nie byłaby jej przyjemniejszą, niż to przełożenie młodego sąsiada i już miała mu podziękować, kiedy wchodząc na pierwsze stopnie schodów, spostrzegła Dominika, który odbywał nabożeństwo przy jej matce i którego ona od owego nieszczęsnego dnia widywała już kilka razy, gdy szedł do przyjaciela.
Weszła do siebie zarumieniona.
Kolomban także zdał się zakłopotany.
Mnich spojrzał na Kolombana okiem zdziwionem i pełnem wyrzutów. Spojrzenie to zdawało się mówić:
— Pewny byłem, że wiem o wszystkich twoich tajemnicach, ponieważ ci wszystką moją przyjaźń oddałem, a jest tymczasem tajemnica dosyć ważna, o której mnie nie uwiadomiłeś.
Kolomban zarumienił się równie jak dziewica, i odkładając na później kupno sprzętów, wprowadził mnicha do mieszkania.
Po pięciu minutach, Dominik jaśniej widział w sercu swego przyjaciela, niż on sam. A wreszcie Kolomban wypowiedział mu wszystko, wszystko, nawet tę noc z rozkosznemi szczegółami, których dotąd serce jego było pełne.
Ganiąc Kolombana za miłość uczciwą i czystą, młody mnich byłby w niezgodzie ze swemi teorjami o miłości powszechnej; gdyż miłość zmysłową pod jakąkolwiek przedstawiałaby się formą, nazywał on „węzłem życia“, porównywując tym sposobem życie do drzewa, miłość do węzła, z którego wychodzi liść, a ludzkość do owoców, które je wieńczą.
Brat Dominik widział więc w tem rodzącem się uczuciu, dotychczas młodzieńcowi nieznanem tylko iskrę ożywiającą, której oznaki były raczej uspakajające, niż straszne. Z drugiej strony, wybaczał Kolombanowi, że mu o swej miłości nie wspomniał, gdyż Kolomban sam nie znał stanu swego serca. W chwili, gdy dowiedział się, że kocha, młody Breton prawie się tem przestraszył.
Mnich uśmiechnął się i biorąc go za rękę: