kie stepy, jeziora, łąki, Grecję z jej ruinami, Jeruzalem z jej pamiątkami, Nil z jego tysiącem miast, za pocałunek pięknej dziewczyny, którą spotkał na drodze.
Daremnie Kolomban, z uporem dowodzącym naiwności, usiłował nawrócić go, aby w sposób malowniczy lub interesujący opisywał rozmaite miejsca, jakie zwiedził; był on niemy. Nie dlatego, by mu zbywało formy do wyrażenia wrażeń, przeciwnie, forma była dokładna i poetyczna zarazem. Ale gdy przyjaciel prowadził go na wybrzeża Ohio, albo do wielkiego meczetu w Kairze, to tamtemu wspomnienie młodej Indjanki czerwonoskórej, lub czarnookiej Greczynki przychodziło do głowy, i opowiadanie poważne szło w kąt.
A jednakże zobaczymy, przy okazji, jakie skarby wspomnień odnajdywał czasami w pamięci swej niedbały kreol.
Raz z rana, Kolomban powiedział:
— Słuchaj, Kamilu, ty nie możesz tak pozostać bez zajęcia. Używaj przyjemności ile ci się podoba, jeśli ci zdrowia starczy; ale przyjemność nie jest celem życia; celem jego prawdziwym, jest praca: trzeba zatem wziąć się do czegoś. Wszelkie zresztą zajęcie przyjemność uczyni ci pożądańszą, a przytem majątek twój nie jest tak wielki, abyś go nie miał za niedostateczny uznać, jak się kiedy ożenisz, a będziesz miał żonę i dzieci... Jeżeli od początku życia nabierzesz nałogu do próżniactwa, już nie będziesz się mógł poprawić. Gdybyś miał umysł tępy, imaginację ograniczoną, może nicbym ci na to nie mówił, ale przeciwnie, masz zdolności znakomite, umysł sposobny do wszelkich zajęć, tak naukowych jak artystycznych. Możesz być dobrym adwokatem, dobrym lekarzem, niepospolitym kompozytorem; ty masz zmysł do muzyki: zachowałem kilka melodyj, które utworzyłeś w kolegjum, i po pięciu latach, znalazłem w nich świeżość i dziwną oryginalność! Wybierz więc zawód, na Boga! pójdź na prawo lub na medycynę; zostań uczonym albo artystą, ale bądź czemkolwiek! Nie wiem jak tobą pokierować, nie znam twych gustów, odkąd się ze mną rozstałeś, ale wierzaj mi, kochany Kamilu, lepiej robić cobądź, choć nie według gustu, niż nie robić nic.
— Pomyślę o tem, odpowiedział Kamil, który akurat myślał o tem tyle, coby pójść się powiesić.
— Gdybym wierzył, że ty kochasz mnie tyle ile ja cie-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/228
Ta strona została przepisana.