Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/23

Ta strona została przepisana.

Petrusa, nawet w odcieniu szyderstwa, jakie tamten przyjął, on powiada, że atmosfera, ażeby nie była szkodliwą dla płuc poczciwego człowieka, powinna zawierać siedmdziesiąt pięć do siedmdziesięciu sześciu części azotu, dwadzieścia dwie do dwudziestu trzech części tlenu i dwie części wody, trochę mniej trochę więcej.
— Słuchaj-no, Janie Byku, przerwał z kolei jeden ze czterech ludzi ubranych w bluzy, mnie się zdaje, że on do ciebie gada po łacinie?
— Dobrze! a ja będę z nim gadał po francuzku.
— A jeżeli on nie rozumie?
— To go nauczę!
Jan Byk wystawił dwie pięście, które grubością dochodziły rozmiarów głowy dziecka. Potem głosem, który, gdyby mówca miał do czynienia z ludźmi ze swojej klasy, nie dopuszczałby opozycji:
— Dalej, zawołał, proszę mi okno zamknąć, i to czemprędzej!
— Może to być twoje zdanie, imcipanie Janie Byku, rzekł spokojnie Petrus, krzyżując ręce przed otwartem oknem, ale nie moje.
— Jakto, nie twoje?... to ty tedy masz zdanie?
— Czemużby człowiek nie miał mieć zdania, kiedy bydlęciu zdaje się, że je ma?
— Słuchaj-no Haczyku, rzekł Jan Byk marszcząc brwi i zwracając się do jednego z biesiadników, którego łatwo było rozeznać jako gałganiarza, choćby go nawet i nie nazwano tem znaczącem mianem, jakie nadał mu towarzysz, mnie się zdaje, że ten nieszczęsny wykwintniś nazywa mnie bydlęciem?
— I mnie się tak zdaje, odpowiedział Haczyk.
— I cóż na to robić?
— Trzeba mu najsamprzód zamknąć okno, skoro taka wola twoja a potem go „zagłuszyć“.
— Otóż tak, to rozumiem!
Potem, jakby do zbuntowanych wygłaszał trzecie z rzędu wezwanie:
— Prędzej, do kroćset piorunów! zamknąć okno!
— Oh! odpowiedział Petrus spokojnie, nie ma tu ani piorunów, ani błyskawic, okno będzie otwarte.
Jan Byk tak nagle napełnił pierś tem powietrzem, które naszym trzem przyjaciołom zdało się niepodobnem do od-