— A! mój Boże
— A czy wiesz ile ona potrzebuje czasu na uszycie jednej koszuli?
— A zkądżeż mam wiedzieć?
— To prawda, zapomniałem, że nie jesteś ciekawy. Otóż mój drogi, ona potrzebuje na to cały swój dzień i musi dobrze przysiedzieć fałdów, to jest od szóstej zrana do dziesiątej wieczór, a kiedy chce zarobić trzydzieści soldów, czyli tyle ile akuratnie potrzeba na opędzenie życia, rozumiesz? to musi pracować i w nocy.
Kolomban otarł pot zraszający mu czoło.
— Czyż to nie jest rzecz przerażająca? mówił dalej Kamil. Odpowiedz, ty granitowe serce! Czyż podobna, ażeby istoty boże, piękne, młode, dystyngowane, żyły takiem życiem zwierzęcem.?
— Masz słuszność, Kamilu, wielką słuszność! rzekł Kolomban wzruszony tyleż prawie czułością przyjaciela ile ubóstwem dziewicy, wdzięczny ci jestem za sympatję dla kobiet pracowitych, dla tych świętych nieznanych, które przed Bogiem okupują pracą ustawiczną, próżniactwo innych ludzi!
— Dobrze! to ostatnie wypiłeś do mnie. Dziękuję!... Ale mniejsza o to! Ja wreszcie jestem twojego zdania! Jakto! ależ to niegodziwość; słowo honoru!... kobieta, którą Bóg zesłał na świat dla szczęścia mężczyzny, która rodzi, karmi i wychowuje dzieci; istota ulepiona z kwiecia róży, z woni kwiatów, z kropel rosy; istota której uśmiech jest dla serca człowieka, czem promień słońca dla natury; istota ta jest na żołdzie klasztorów i szpitali i sporządza koszule po franku na dobę, co czyni trzysta franków na rok... Owóż, ponieważ dla zatrzymania lokalu matki, sąsiadka twoja Karmelita... Czy wiesz, że ona ma na imię Karmelita?
— Wiem.
— Sąsiadka twoja Karmelita płaci sto pięćdziesiąt franków komornego, to na ubranie, opał i życie pozostanie jej drugie sto pięćdziesiąt franków rocznie! A kiedy pomyślę, że to jest istota podobna do mnie, mój bliźni, tylko, że piękniejszy odemnie, a skazany na tę męczarnię!... Ależ, mój przyjacielu, nie ma sprawiedliwości ludzkiej i trzeba zrobić rewolucję, ażeby to wszystko przemienić!
— Zdaje mi się, rzekł Kolomban, że ona ma prócz tego małą pensyjkę, trzysta franków.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/236
Ta strona została przepisana.