— Doprawdy? Trzysta franków! a że zarabia drugie trzysta, to nie żarty! Razem sześćset franków!... I to zdaje ci się wystarczającem, tobie, który masz tysiąc dwieście? A, panie filantropie! sześćset franków na trzysta sześćdziesiąt pięć dni, a nawet na trzysta sześćdziesiąt sześć, kiedy rok jest przestępny, wydaje ci się dostateczne, by zapłacić mieszkanie, ubiór, śniadanie, obiad, wieczerzę i świecę do wieczerzy? Ależ, nieszczęśliwy! pamiętaj, że gdyby rząd zmuszony był żywić rośliny, to tlen i kwas węglowy, który należałoby wydzielić wyniosłyby dwa razy tyle, co wydatkuje to biedne dziewczę!
— To prawda, odpowiedział breton, który jeszcze nie spojrzał na ubóstwo Karmelity z tak drobiazgowego punktu, to prawda, smutna prawda; ciekawym jak ona sobie radzi?
— Ciekawy jesteś, rzekł Kamil, rad, że się zemści nad Kolombanem, a nadto podniecony widokiem pięknej twarzy. A! ciekawy jesteś? Otóż zaspokoję ciekawość twoje: ona prawie co noc pracuje aż do trzeciej zrana!
— Czy powiedziała ci to odźwierna?
— Nie, nie odźwierna powiedziała mi to, ale sam widziałem.
— Ty, Kamilu?
— Ja sam, Kamil Rozan, kreol z Luizjany, ja sam to widziałem.
— Kiedyż to?
— A no... wczoraj... onegdaj i dni poprzednich.
— A to jakim sposobem?
— Wszak ona nie jest tyle bogatą, ażeby w nocy palić lampę lub świecę, kiedy spi? Kiedy więc lampa lub świeca pali się w jej pokoju, to znaczy, że ona czuwa. Owóż, co noc w pokoju jej światło pali się do godziny trzeciej zrana.
— Ale zkądże wiesz o tem ty, który nie czuwasz do trzeciej godziny rannej?
— To także! A któż ci powiedział? Właśnie, że się mylisz: onegdaj naprzykład był to dzień Opery, wszak tak?
— Tak, zdaje mi się... nie wiem...
— O! on nie wie, które są dnie Opery! Poniedziałek, środa i piątek, ludożerco! Onegdaj tedy, był to dzień Opery... poniedziałek!
— Niech i tak będzie.
— Choćbyś i nie chciał, tak jest... Otóż, wychodząc z Opery, spotkałem dawnego kolegę.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/237
Ta strona została przepisana.