— Zapewniam cię, Kamilu, rzekł Kolomban zakłopotany, że w rozmowie naszej nie było nic dla ciebie zajmującego.
— Aha! złapałem cię, zuchu!
— Jakto?
— Kiedy powiadasz, że w tem nie ma nic zajmującego dla mnie, to czyż nie trzeba się domyślać, że to jest bardzo interesujące dla ciebie? Proszę cię, ażebyś mi określił ten odcień zajęcia, jaki rozmowa ta miała, czy to dla twojego umysłu, czy dla twej imaginacji lub serca. Słowem powtarzam ci z powodu Karmelity toż samo, co ci powiedziałem z powodu księżniczki Vanvres, chociaż nigdy nie miałem myśli, bądź tego pewnym, stawiać na jednej linji naszą sąsiadkę z moją księżniczką... Czy ta piękna dziewica, która spędza noce nad koszulami dla klasztorów i szpitali, ma dla ciebie jakieś zajęcie szczególne? Odpowiadaj mi, Kolombanie! Kolombanie, odpowiadaj mi!
Przyciśnięty do muru przez przyjaciela, Kolomban wyciągnął do niego rękę, i dotykając jego kolan, rzekł głosem łagodnym i poważnym:
— Posłuchaj, Kamilu, opowiem ci wszystko, ale na Boga, nie traktuj mojego wyznania ze zwykłą sobie lekkością, i zachowaj mą tajemnicę tak, jakbym ja sam ją zachował, gdybym nie był tego przekonania, że zakryć przed tobą jeden zakątek mojego serca, byłoby zdradą przyjaźni naszej.
I Kolomban opowiedział szczegółowo Kamilowi to, co już raz wyznał przed bratem Dominikiem.
— I cóż powiedział na to brat Dominik? zapytał Kamil, gdy przyjaciel jego przestał mówić.
Kolomban powtórzył młodemu Kreolowi zachęty, jakie mu dawał mnich zacny.
— To aż miło! wykrzyknął Kamil, to ksiądz, którego widziałem w moich marzeniach. Bardzo dobrze zrobił, że cię zachęcał, chociaż, szczerze mówiąc, ty nie wyglądasz na takiego, coby potrzebował tak dalece zachęceń; podkładać ogień pod rozpaloną hupkę, wydawało mi się zawsze robotą czczą. Co mnie gniewa, to, że sam tej rzeczy nie odgadłem, powinienem się był jednak domyśleć po dziecinnych zdaniach, jakie objawiałeś w pierwszych dniach mojego przybycia, a nadewszystko po uporze twym przeciw zmianie mieszkania. Dobrześ zrobił, żeś mnie uprzedził,
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/240
Ta strona została przepisana.