Mimo objętość dzieła, które wydajemy, mimo przyjemności, jakiej autor zawsze doznaje analizując opisywane przez siebie osoby, nie idzie za tem, abyśmy mieli dzień po dniu wykazywać sposób życia Karmelity, Kolombana i Kamila; byłoby to w naszym planie, gdybyśmy wydawali opis życia ich samych, lecz na to nie śmiemy się odważyć, od chwili jak opowieść ta stała się jedynie epizodem wielkiej całości, którą poddajemy ciekawości naszych czytelników. Powiemy więc tylko, że Kamil wykonał swe zamiary, tak, jak je był przedstawił Kolombanowi.
Karmelita na widok wygórowanych cen w fakturach Kamila, nie mogąc nic zarzucić przeciw wynagrodzeniu swej pracy, przyjęła ofiarę młodzieńca, a że począwszy od tego dnia pośrednik, ta pijawka tyjąca kosztem producenta i kupującego, usuniętym został, przeto dobrobyt wszedł do domu; trochę tylko więcej trudności robiła młoda dziewczyna, gdy przyszło do świeżo zakupionego fortepianu, który miał być przesuniętym z mieszkania dwóch przyjaciół do jej pokoju. Lecz, uproszona przez Kolombana, dla którego żywiła uczucie połączone z szacunkiem, zdecydowała się otworzyć drzwi swoje melodyjnemu gościowi.
I co więcej jeszcze: zgodziła się brać lekcje śpiewu, które dwaj młodzi ludzie ofiarowali jej się po kolei udzielać.
Karmelita doskonale czytała nuty i świetnie wykonywała od pierwszego razu najtrudniejsze kawałki, ułożenie palców miała wytworne, lecz nieznajomość u niej muzyki równała się jej nieświadomości w kochaniu. Grała, nie znając dobrze wartości tego co gra, i tu to jest właśnie (niechaj wolno będzie na chwilę profanowi wtrącić się do rzeczy, która do niego wcale nie należy), tu jest wielka
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/247
Ta strona została przepisana.
I.
La Gemma di Parigi. (Perła Paryża).