wada kształcenia muzycznego, jakie młode panny odbierają po zakładach. Bałamucą głowy uczennicom obrzydłem! kawałkami, pod pozorem, iż to są rzeczy łatwe. To tak, jak kiedy nauczyciel obdarzony jest na nieszczęście jednym z owych zgubnych głosów, które nazywają głosami salonowymi, co oznacza jasno, że głos ten zgoła niezdatnym jest do teatru — jeżeli do tego posiada gorączkę zaraźliwą, wspólną śpiewakom, która polega na osobistem komponowaniu romansów, tak jak gdyby dość było mieć jaki taki głos, ażeby zostać muzykalnym — otóż nauczyciel ten zaszczepia wszystkim młodym głowom utwory gustu prawie zawsze dwuznacznego; jeżeli zaśnie śpiewa, niebezpieczeństwo jest prawie takież samo; zamiast swoich romansów, poddawać będzie swoje kontredanse, walce, galopki, fantazje, warjacje, kaprysy — smutne kaprysy! nierozsądne warjacje!
Na Boga! panie przełożone zakładów żeńskich, wymagajcie od swoich nauczycieli, aby wykładali muzykę taką, jakiej się sami uczyli, a nie tę, którą sami tworzą! Jakto! mając arcydzieła tak wielkich mistrzów, tak olbrzymich geniuszów, jak Haydn, Haendel, Gluck, Mozart, Weber i Beethoven, pozwalacie grać gawoty fuszerów?
To nie do uwierzenia! A jednak tak jest, codziennie się to przytrafia.
Biedna Karmelita, z całem swojem uzdolnieniem od natury, na tym punkcie stanęła; zawsze jej tylko dawali kawałki należące do muzyki trzeciego lub czwartego rzędu, a pojęcia nawet nie miała o rozkoszach muzyki prawdziwej. To też z zapałem przyjęła pierwsze słowa dwóch młodych ludzi, tyczące się tego przedmiotu.
Tylko, że między dwoma młodymi ludźmi poczęła się sprzeczka. Kolomban, poważny i myślący jak niemiec, przytem uczeń starego Millera, odnajdywał całą formułę swych myśli i marzeń w muzyce niemieckiej. Kamil, żywy i lekki jak neapolitańczyk, nie rozumiał, nie wielbił ani przypuszczał innej muzyki, jak włoską. I bardzo sprawiedliwie; istniała w ich gustach, co do muzyki takaż sama różnica, jaka zachodziła w ich charakterach. Tysiące więc rozpraw stoczyli z sobą, dotyczących kształcenia się w muzyce Karmelity.
— Muzyka niemiecka, mówił Kolomban, są to namiętności ludzkie włożone w muzykę.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/248
Ta strona została przepisana.