czeli. W innych chwilach, nuty z ust jej płynące, były rzewne, jak brzmienie kryształowego fletu, albo też smętne, jak odgłosy górskiego rogu.
Dwaj przyjaciele słuchali ją z zachwyceniem, a Kamil, który przedtem ani jednego dnia nie opuścił Opery, nie stąpił tam nogą od czasu, kiedy po raz pierwszy usłyszał tę, którą nazwał perłą Paryża „la Gemma di Parigi“. Obydwaj zdziwieni byli postępami, jakie czyniła Karmelita.
Jednego wieczora osłupieli, słysząc ją śpiewającą całą partycję Don Juana, którą jej przynieśli nie dalej jak wczoraj.
Młoda dziewczyna w samej istocie posiadała niezmierną pamięć; dość jej było raz usłyszeć jaki kawałek, aby go powtórzyć w kwadrans potem, nuta za nutą.
Kolomban posiadał cały zbiór nut szkoły niemieckiej, lecz w parę miesięcy wyczerpał się. Wtedy, Kamil podjął się zaopatrywać potrzeby towarzystwa filharmonijnego; przerzucał wszystkie składy nut, wybierając, rozumie się, sztuki ulubionych swych mistrzów, sztuki, które Kolomban nazywał dziełami poziomej włoszczyzny.
Młoda dziewica gorączkowo pochłaniała wszystkie te partycje i potrochu główka jej zdobiła się najgłówniejszemu dziełami wszystkich wielkich mistrzów; a że śpiew nie przeszkadzał jej do muzyki, przyszło do tego, że po pewnym czasie stała się fortepianistką wielkiej nauki i cudownego talentu.
Tak więc schodziły wieczory, na wzajemnem słuchaniu śpiewu; było to główne zajęcie, następnie po każdym kawałku przychodził jakiś żart Kamila, żart niepohamowany, który przyprawiał słuchaczów, o wybuchy dziecinnego śmiechu.
Albo też opowiadał jaką przygodę z podróży; przygodę dowcipną lub wypadkową, ale zawsze z należytą skromnością.
Jedna okoliczność zwłaszcza, wprowadzała w zdumienie Kolombana, a tą było, że ten niedbały podróżnik, który sam dla siebie zwiedził Włochy, Grecję, Azję mniejszą, jak ptak przelotny, nic nie widząc, nic nie słysząc, nic nie rozumiejąc, od czasu, jak zaczął opowiadać podróże swoje Karmelicie, zdawało się, jakoby podróżował jako uczony, jako malarz i poeta.
To opowiadał swoje poszukiwania w ruinach, to prze-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/250
Ta strona została przepisana.