— Nie przysięgaj Kamilu, a posłuchaj mnie, powiedział Kolomban. Ty kochasz Karmelitę mimo twej wiedzy być może, ale ty ją kochasz głęboko, jeżeli nie w ten sam sposób to przynajmniej tak bardzo jak ja.
— Lecz Karmelita?... odezwał się Kamil.
— Nie zapytywałem Karmelity, odrzekł Kolomban. Bo po cóż? Nie, ja wiem i bez tego, jaki jest stan jej serca. Wyznaję na pochwałę was obojga, iż walka była długą i że to stało się poniekąd mimo waszej woli, iż pociągnięci byliście jedno ku drugiemu... Otóż chcę powiedzieć, jaki jest mój zamiar...
— Nie, nie! zawołał Kamil, to ja winienem oznajmić ci mój zamiar, Kolombanie. Dość już długo, jak otrzymuję wszystko od ciebie, nic od siebie nie dając, jak odbieram dowody twego poświęcenia, nie będąc w stanie odwzajemnić się! Może masz i słuszność; tak jest, jestem na drodze zdradzenia naszej przyjaźni; lecz o tej miłości mojej, przysięgam ci, Kolombanie, nigdy jej nie mówiłem; aż do tej chwili, do tej godziny, w której wydarłeś miłość tę z głębi serca mojego, aby ją przed oczy przedstawić, skrywałem ją przed samym sobą... Jestto pierwszy błąd, jakiego dopuściłem się przeciwko tobie, ale powtarzam ci raz jeszcze, dążąc na wyżynę naszej potrójnej przyjaźni, anim przypuścił, iż wprost cło miłości zmierzam. Tyś to dostrzegł, a nie ja; dzięki ci, ty mi to oznajmiasz, tem lepiej, jest czas jeszcze! Tak, tak, drogi Kolombanie, byłem blizki pokochania Karmelity, a miłość ta nabawia mnie strachu, tak jak gdyby Karmelita była żoną mojego brata! Powziąłem więc, słuchając ciebie, zgłębiwszy serce moje i zobaczywszy przepaść, postanowienie: dziś zaraz, wieczorem, odjeżdżam!
— Kamilu!
— Odjeżdżam... położę między memi chęciami i moją namiętnością granicę nieprzebytą; przepłynę morze i żyć będę w głębi Szkocji lub Anglji, lecz opuszczę Paryż, opuszczę Karmelitę, ciebie nawet opuszczę.
Kamil rozpłynął się we łzach i rzucił się na kanapę.
Kolomban stał spokojny i silny, jak skała na jego ojczystych wybrzeżach, o które od sześciu tysięcy lat rozbijają się bałwany morskie.
— Dziękuję ci za twój szlachetny zamiar! powiedział,
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/255
Ta strona została przepisana.