— Albowiem co?...
— Albowiem... powtórzy! młody człowiek wahając się.
— I cóż?
— O! bo to tak trudno powiedzieć, Karmelito!
— Więc to nie jest prawdą?
— Prawdą jak najczystszą.
— A zatem, powiedz prędko i odważnie.
— Kolomban wyjechał, podjął znów Kamil, Kolomban wyjechał ponieważ... ja ciebie kocham!
Miał słuszność zawahać się zręczny kreol, nim wymówił wyraz „ja“.
Cała głębia przepaści znajdowała się w tym zaimku, jakkolwiek krótkim on był. Gdyby Kamil, zamiast rzec: „ja ciebie kocham“ był powiedział: „Kolomban pojechał ponieważ „on“ ciebie kocha“, Kamil, powiadamy, byłby się skwitował z Kolombanem. Ten uczciwy dowód przyjaźni, objawiony w nieobecności bretona, byłby podniósł przyjaciela jego, Kamila, na olbrzymie wyżyny i zmazał od jednego razu egoizm, którym powodowany Kamil, począwszy od czasów szkolnych, przywykł był korzystać z poświęceń Kolombana, nigdy za nie nic nie oddając.
Gdyby Kamil był powiedział: „Kolomban odjechał ponieważ on ciebie kocha, i ja także ciebie kocham!“ wtedy stawiłby Karmelitę z całą swobodą wyboru, pomiędzy temi obu miłościami. Karmelita mogłaby jednym rzutem oka zmierzyć poświęcenie bretona, który odjechał; egoizm krecia, który pozostał.
Jeżeliśmy dobrze przedstawili nie powiemy charakter, lecz temperament Kamila, czytelnik wie już, że dla zadowolenia nie już namiętności lecz kaprysu po prostu, Kamil nie cofnąłby się przed żadną przeszkodą, choćby przeszkodę tę obejść miał podstęp, lub wywrócić miała ją odwaga; zawsze on szedł do celu: prostą drogą, kiedy mógł, krętą jeżeli nie mógł inną. Zmysłowy przedewszystkiem, był on całym wulkanem pragnień, ale nie głębią zepsucia, któraby go mogła zaprowadzić do złego czynu, gdyby ten zły postępek miał złe następstwa; był on zdolnym do gwałtownych zgryzot, ale o tyle trwałych o ile drażliwość nerwów utrzymywałaby jego zgryzoty w przesadzonej energji. A jednak, jakkolwiek przewrotnym był instynktownie, ostatnie poświęcenie przyjaciela, którego uściskał odprowadzając, tak było obecne jeszcze jego myśli, iż mimo tej
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/262
Ta strona została przepisana.