Kamil na zimno włożył maskę obłudy, ażeby uwieść Karmelitę.
On ją kochał. Tylko, że uczucie to w zastosowaniu do Kamila, nie ma tej wagi, ile jej ma w zastosowaniu do Kolombana.
Breton kochał wszystkiemi władzami swej duszy; Kamil zaś kochał wszystkiemi żądzami imaginacji, i do tego żądze te silniejsze były, niż kiedykolwiek.
Mając dotąd znajomości tylko z kobietami, nad któremi zwycięztwo łatwem było, doznawał gwałtownej chęci posiadania cnotliwej Karmelity, i wprawiał w ruch wszystkie sprężyny swego umysłu, ażeby wyjść z tryumfem, choć sądził może, iż ulega jedynie popędom serca.
Gdyby Karmelita, zamiast łudzić się zmianą, którą sobie przypisywała, wpłynęła była na Kamila, żeby wrócił do swego właściwego charakteru, do przymiotów i wad swej natury, mogłaby może wtedy, na podstawie gorącej miłości jaką uczuwał dla niej, zrobić z niego człowieka prawego i dobrego; gdy przeciwnie, pozwalając mu zdradzać uczucia, i zdradzając się sama, wprowadzała go mimo wiedzy na drogę kłamstwa i podstępu.
Ztąd też wypadało, że Kamil codziennie dalej się posuwał.
Położenie, jakie wyrobił sobie względem Karmelity, temi słowy: „Kolomban wyjechał ponieważ ja ciebie kocham“, uwolniło go od wszelkiego wyznania, tak jak uwolniło Karmelitę od wszelkiej odpowiedzi.
Od chwili gdy Kolomban zostawił wolne miejsce Kamilowi, wyrzekł się Karmelity dla siebie.
Chodziło o to, żeby się dowiedzieć, czy Karmelita mogła pokochać Kamila.
Lecz młody kreol posiadał blask kolibra a zręczność węża. Ani razu nie odezwał się do młodej panienki: „Czy chcesz być moją żoną?“ Lecz co chwila powtarzał: „Kiedy będziesz moją żoną?“ I wtedy to rozwijał przed jej oczami najcudniejsze projekty podróży, podczas których rozkoszowaliby się w świecie artystycznym. A Karmelita słuchając gorącej wymowy Kamila, widziała oczami duszy niby wspaniałą panoramę, ze wszystkiemi czarującemi obrazami tego życia we dwoje.
Jednego dnia odezwała się uśmiechając:
— Ależ to sen, Kamilu!
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/266
Ta strona została przepisana.