miarach. Nieobecność ta, przytem, może tylko tem droższym powrót jego uczynić; powróci, odświeżywszy przez kilka godzin oddalenia, wszystkie swe skarby miłości.
Niestety!
Los, zmęczony, o ile się zdaje, wcale niedelikatnem postępowaniem, którego nadużyto względem niego w ostatnich czasach, bez żadnych już względów obchodzi się z mieszkańcami naszego nędznego planety i bez litości zmienia ich zamiary.
Zapewne wskutek tego, los zadrwił sobie z postanowienia Kamila, popychając go w najniebezpieczniejszą zasadzkę, jaka tylko być może dla człowieka jego charakteru.
Nie odszedł był dwustu kroków po za obręb Bas-Meudon, gdy spostrzegł w obłoku złotego kurzu, dwie młode dziewczyny w białych sukniach, jadące na dwóch czarnych oślętach.
Człowiek strzela, a djabeł kule nosi!
Wielki to był zarzut, jaki niegdyś spotkał moją nieznajomość fizyki, iż miałem podobno powiedzieć, nie wiem już przy jakiej sposobności, że piorunochron przyciąga piorun.
Przypuśćmy, kochany czytelniku, że lekcje uczonego pana Buloz o elektryczności i o stosie wolty, nic mnie nie nauczyły i że dziś jeszcze trwam w swoim błędzie.
Powiedziałem: „Jak piorunochron ściąga pioruny, tak młode dziewczyny na to jedynie przeznaczone są, aby przyciągały młodych ludzi“, i mówiąc to, nie sądziłem, bym wygłaszał zdanie bardzo świeże, ani też bardzo śmiałe.
Dwie młode dziewczyny ściągnęły więc do siebie płomień, który palił się w oczach Kamila, jak tylko gorący kreol spostrzegł je z daleka, w pośrodku chmur kurzu. Podwoił kroku, a ponieważ chód jego prędszym był od kroków ośląt, zbliżył się już do dwóch amazonek, kiedy jedna z nich, odwróciwszy się przypadkiem, ściągnęła uzdę i wskazała ręką towarzyszce, by się zatrzymała.
Kamil, widząc ten ruch, pośpieszył jeszcze i dobiegł