wkrótce młodych dziewcząt; wtedy, wyższa z nich, unosząc się na deseczce z drzewa, na której opierała nogi, rzuciła uzdę na szyję osła, i niezważając, że może stoczyć się w kurz, rzuciła się w objęcia młodego człowieka i ucałowała go całą siłą ust swoich.
— O! Chante-Lilas, księżniczko Vanvres! zawołał Kamil.
— Nareszcie! więc to ty jesteś niewdzięczniku! powiedziała młoda dziewczyna. Dość już dawno szukam ciebie.
— Ty, szukasz mnie, księżniczko? wyrzekł Kamil.
— Przez góry i doliny! i dziś nawet nie w innym celu się wybrałam.
— To tak jak ja, odparł Kamil, przybyłem tu jedynie poszukując ciebie.
— Kiedy tak, wyrzekła Chante-Lilas, ściskając po raz drugi Kamila, ponieważ odnaleźliśmy się oboje, sądzę, że bezpotrzebnem byłoby szukać się dłużej... Uściskajmy się tedy i nie mówmy już o tem.
— Nie mówmy o tem i uściskajmy się! rzekł Kamil wykonywując rozkaz.
— Ale, ale... powiedziała.
— Co takiego?... Czy może nie dość jeszcze wycałowaliśmy się? przerwał Kamil.
— Nie, nie o to idzie... Pozwól przedstawić sobie zaufaną przyjaciółkę moję, pannę Paquerette, hrabiankę Battoir... Nie potrzebuję dodawać, że jej imię chrzestne jest Paquerette, a hrabianka Battoir...
— Jest jej nazwiskiem szlacheckiem... Rozumiem! A co się tyczy jej właściwego nazwiska?
— Nazywa się poprostu Colombier, odrzekła piękna praczka.
— Dodaj do tego, iż to także nazwa jej ust, gdyż gruchanie miłosne nie może wyjść z różowszego i świeższego gniazdeczka.[1]
Różowy kolor ust Paqueretty piorunem przeniósł się na jej lica i byłaby z pewnością spuściła oczy gdyby nie to, że księżniczka Vanvres zmusiła ją spojrzeć na Kamila, przedstawiając z kolei młodego człowieka swej pierwszej honorowej damie.
— Pan Kamil de Rozan, szlachcic amerykański, powie-
- ↑ Colombier, znaczy Gołębnik.