Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/278

Ta strona została przepisana.

— Lecz, zauważył Kamil, z jakiegoż to powodu znalazłem was na tej, a nie na innej drodze?
— Szukałam cię na wszystkich drogach, ale mianowicie na tej, gdyż powiedziano mi, że mieszkasz w Bas-Meudon.
— Kto ci to powiedział?
— Kto? Wszyscy sąsiedzi.
— Otóż, księżniczko, odezwał się Kamil z doskonale udaną powagą, mam zaszczyt oznajmić, że sąsiedzi poprostu zakpili z ciebie.
— Niepodobna!
— Tak prawda, jak to, że spostrzegam tam młyn naszych marzeń.
W istocie, widać było młyn zarysowujący się na horyzoncie.
— Ależ choćby i tak było, że sąsiedzi zakpili ze mnie, co nie jest rzeczą niepodobną, to dlaczegóż jednak spotkałam i ja ciebie na drodze prowadzącej do Bas-Meudon? zapytała Chante-Lilas z tą dobrą wiarą i ufnością, które były apanażem gryzetek, wówczas, gdy istniały jeszcze gryzetki i ufność.
Kamil wzruszył ramionami, niby jak ktoś chcący powiedzieć: Jakto, nie domyślasz się?
Chante-Lilas zrozumiała ten giest.
— Nie, niedomyślam się, rzekła.
— Jednakże nic naturalniejszego, odpowiedział Kamil. Notarjusz mój mieszka w Meudon, poszedłem po pieniądze do notarjusza... Posłuchaj tylko.
I trącając w kieszonkę od kamizelki, zadźwięczał złotem, które wziął z sobą na sprawunki.
— To prawda, rzekła księżniczka, przekonana dowodami usprawiedliwiającemi, wierzę ci. Ale teraz musisz mi pokazać notarjusza. Już tyle nasłuchałam się o notarjuszach, że chciałabym widzieć jednego. Powiadają, że to ciekawa rzecz.
— I słusznie, księżniczko, nawet ciekawsza, niż powiadają.
Przybyli pod młyn, co zmieniło kierunek myśli dziewczyny.
Wszystko troje uwiązawszy osły, weszli do młyna, gdzie zastawiono im gorący placek i zimne mleko.
Kamil i Paquerette zmiatali od serca, ale księżniczka Vanvres za trzeciem ukąszeniem placka, zawołała:
— O! jacyżeśmy głupi, że jemy ten placek!