w chorobie organicznej, to jest oczekując więcej od czasu, niż od umiejętności, więcej od Boga, niż od lekarza.
Ale co zadziwiało Kolombana, to ogromne postępy, jakie Karmelita uczyniła w muzyce od wyjazdu Kamila.
Rzekłbyś, że rozwinął się w niej jakiś nowy, nieznany, niemal straszny zmysł muzyczny. Jeżeli grała, fortepian jej zyskiwał głos, duszę; płakał, łkał, jęczał; jeżeli śpiewała, głos jej, zwłaszcza w wysokich tonach, nabierał rozciągłości, uczucia, bolesnej goryczy, która z głosu tego czyniła wołanie rozżalonego anioła, co ludzkim dźwiękiem płakał za niebiosami.
Upłynęło tak kilka tygodni, listu od Kamila nie było, a Kolomban ze zdziwieniem spostrzegł, że Karmelita nigdy nie spytała się Nanetty, czy nie ma jakiego listu.
W końcu grudnia dopiero nadszedł pierwszy. Kolomban z radością przyniósł go Karmelicie.
Siedziała ona przy fortepianie.
— List od Kamila! zawołał Kolomban wchodząc do pokoju.
Ale Karmelita nie odrywając rąk od klawiszów:
— Przeczytaj, mój przyjacielu, odrzekła.
Odpieczętował więc i czytał.
List opowiadał wszystkie rozprawy, jakie Kamil miał, nie z ojcem, ale z ciotkami, babkami i z resztą rodziny, która opierała się jego zamiarowi, a w chwili gdy to pisał, przeciwniejszą mu była, niż kiedykolwiek. Oprócz tego zawierał wyrażenia najżywszej czułości dla Karmelity, najgłębszej wdzięczności dla Kolombana.
W ogólnym tonie listu panował rodzaj melancholji niezwykłej u amerykanina, którą breton, kładł na rachunek miłości, doznającej przeszkód w niezgodzie rodzinnej i w walce, jaką staczał.
Lecz co najmocniej dziwiło Kolombana, to zimny sposób w jaki Karmelita przyjęła ten list od swego przyszłego małżonka. Nie śmiał on jej żadnej pod tym względem uczynić uwagi, ale wieczorem, zostawszy sam, zastanawiał się nad przyczynami tej widocznej obojętności, a im więcej szukał w tajemniczych głębiach kobiecego serca, tembardziej oddalał się od istoty rzeczy.
Pod koniec stycznia przyszedł od Kamila drugi list, pełen namiętnej czułości. Walka nie ustawała w łonie rodziny Rozan, Kamil jednak przerobił kilku jej członków,
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/301
Ta strona została przepisana.