Nie mogąc zaślubić go na tym świecie, zaręczam się z nim dziś wieczór, i zaślubię go na tamtym. Umrzemy tej nocy, siostry moje, a jeżeli jutro stawicie się wcześnie, nim śmierć pokryje siną barwą lica nasze, zobaczycie tak pięknych dwoje narzeczonych, jakich ziemia nigdy jeszcze nie widziała.
Ale nie płaczcie nad niemi, nie mieszajcie im snu swojemi jęki: nigdy jeszcze bowiem dwie tak promienne, tak czyste dusze nie wzleciały ku niebu. Żegnam was, siostry moje!...
Jedyną moją żałością jest to, że nie mogłam was wszystkich trzech uściskać przed śmiercią; ale co łagodzi tę gorycz, to myśl, że możebym nie zdołała oprzeć się łzom waszym i że wasze uczucie tak gorące i poświęcone mogłoby mnie zatrzymać przy życiu, wówczas gdy ja doznaję niewymownego szczęścia w śmierci.
Nie żałujcie mnie więc, ale myślcie o mnie czasami, kiedy wieczorem w pogodną noc, przy świetle księżyca, będziecie się przechadzać szepcząc wyrazy miłości, wsparte na ramieniu człowieka, który was kocha. Powiedzcie sobie, że i ja także przepędzałam godziny rozkoszne, podczas wiosennych nocy, słuchając pierwszych słów miłości, oddychając pierwszą wonią róż. Pomyślcie o mnie, gdy w samotnem oczekiwaniu, na każdy turkot zatrzymującego się powozu, na każde skrzypnięcie drzwi, dla uśmierzenia gorączki oczekiwania, udacie do jego pokoju, aby ucałować książki, papiery, przedmioty których dotykał; powiedzcie sobie, że i ja też wieczorem całowałam liście na ścieżkach, po których on przechodził zrana. Żegnam was, siostry moje!
Łzy cisną mi się do oczu na myśl, że go mam opuścić, ale uśmiecham się na myśl, że pójdę za nim. Bądźcie szczęśliwe! Zasługujecie na całe szczęście, jakie wam obiecywał wiek dziecinny. Nie wiem dlaczego kochałyście mnie tak żywo: nie byłam godną należeć do was.
Wy byłyście wesołe, ja byłam poważną. Wy przychodziłyście po mnie na ustronną ścieżkę, po której się przechadzałam i ciągnęłyście z sobą za rękę w zgiełk zabaw, ale ja psułam waszą rozkoszną trójcę, bo przypominacie sobie, że pani ochmistrzyni widząc was raz wszystkie trzy splecione rękami, powiedziała: Trzy Gracje; na co ksiądz
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/318
Ta strona została przepisana.