jącej się po odzieży swych towarzyszów i po jego własnej, Jan Byk wydobył z kieszeni żelazny cyrkiel i z tą straszną bronią w ręku szedł sam przeciw barykadzie.
Petrus i Ludowik rzucili się jednem poruszeniem, każdy zbrojny butelką, gotowi rozbić głowę cieśli; ale Robert widząc, że to jedyny już poważny przeciwnik, jaki pozostał i że raz trzeba już było z nim skończyć, ściągnął swych towarzyszów ze stołu za kaftany kostjumowe, uderzył nogą w barykadę, żeby zrobić w niej wyłom i tym wyłomem wychodząc, ze swą laseczką w ręku:
— Więc jeszcze ci mało? zapytał Jana Byka.
Tłum wybuchnął śmiechem i klasnął w ręce.
— Tak, mnie jeszcze mało, a będzie mi dopiero dosyć, jak ci wepchnę w brzuch ze sześć cali mojego cyrkla:
— To się znaczy, panie Janie Byku, że ponieważ nie możesz poradzić siłą, więc chcesz sobie poradzić zdradą; że nie mogąc mnie pokonać, chcesz mnie zamordować?
— Ja chcę się pomścić, do miljon siarczystych piorunów! krzyczał cieśla, podniecając się wrzawą słów własnych.
— Bądź ostrożny, Janie Byku! rzekł młodzieniec, bo, na honor powiadam, że ci jeszcze nigdy nie groziło takie niebezpieczeństwo, jak w tej chwili. Potem, zwracając się do tłumu: Jesteście ludźmi, zawołał, przemówcież do rozsądku tego człowieka, widzicie, że ja jestem spokojny a on rozszalały.
Kilku ludzi wyszło z koła i stanęło między cieślą i Robertem. Ale pośrednictwo to zamiast uspokoić, zdawało się podwajać rozwścieczenie Jana Byka.
Odepchnął tych kilku ludzi samem tylko wyciągnięciem ręki.
— Aha! Nigdy mi jeszcze nie groziło takie niebezpieczeństwo jak w tej chwili! Czy ty tą laseczką myślisz bronić się przeciw memu cyrklowi? Co!
I miotał nad głową ostrem narzędziem, które rozwijając się przybrało z ośmnaście cali długości.
— Właśnie, że się mylisz, Janie Byku, rzekł młodzieniec, moja laseczka nie jest laseczką, to żmija; a jeśli wątpisz, patrz, dodał wyciągając ze szczupłej laski szpadę, dla której ona służyła za pochwę, czy widzisz jej żądło?
— A!... rzekł cieśla, z widoczną ulgą w wyrzucie przeciw któremu walczył, więc i ty masz broń? Na to tylko czekałem.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/35
Ta strona została przepisana.